czwartek, 24 października 2019

Nurt ostatni.


Po wyjawieniu prawdy blondynce ponownie zalało cię tsunami wyrzutów sumienia, z którymi nie potrafiłeś sobie poradzić. Nie rozmawiałeś z nią o uczuciu jakim cię darzyła. Nie miałeś siły po swoim wyznaniu tego robić. Zbyt wiele wysiłku psychicznego cię to kosztowało. Uderzyłeś mocno w komodę znajdującą się w twoim pokoju, aby wyładować frustracje względem samego siebie z powodu nie udzielenia jej wtedy pomocy. Jakaś bariera runęła, ściana została zmiażdżona i znowu morze bólu zalało twoje wnętrzności, przywierając cię swoim ciężarem. Z twojego gardła wydobył się rozległy jęk, a szloch wstrząsnął twoim smukłym ciałem. Ponownie stałeś się tym bezbronnym, bezsilnym Bartoszem, który polegał pod ciężarem przeszłości. Rany na nowo się w tobie otworzyły, a sączyło się z nich jeszcze więcej szkarłatnej krwi niż dotąd. Myślałeś, ba byłeś przekonany, że jesteś już wystraczająco silny, aby opowiedzieć o tym koszmarze Sarze. Tak naprawdę byłeś cholernie słaby. Może nigdy nie zdołasz odbudować swojej psychiki w stu procentach? Jak miałeś walczyć o najwyższe trofea na parkiecie siatkarskim skoro przygniatał cię najmniejszy detal, wzmianka o twojej ukochanej? Prychnąłeś pod nosem i zauważyłeś, że z mebla zsunęła się wasza wspólna fotografia. Runąłeś na kolana i pozwoliłeś dać upust targającym tobą emocjom. Tuliłeś do siebie szkło, za którym kryła się promienna twarz Andżeliki oraz jej błyszczące, darzące swoim ciepłem twoją osobę oczy i łkałeś pozbawiony wszelkiej nadziei na lepsze jutro. Słona ciecz źrebiła tor w twoich bladych policzkach, a ciałem co rusz wstrząsał dreszcz. Rozpaczliwy ból zawładnął całym tobą, Bartoszu. Wsparłeś się plecami o mebel i wpatrywałeś w zdjęcie, choć twój wzrok był zamglony za sprawą łez. Nie spodziewałeś się, że wyjawienie prawdy twojej sąsiadce tak mocno się na tobie odbije. Nim się zorientowałeś znalazłeś się na łóżku i tuląc do siebie fotografię wyczerpany burzą emocjonalną zasnąłeś.


***


Po zebraniu myśli podczas porannej kawy zapakowałeś walizkę, którą ledwo wczoraj otworzyłeś i zdecydowałeś się wyjaśnić całkowicie sprawę z Zielińską. Po wczoraj miałeś całkowitą pewność, że zasługiwała na godne traktowanie i prawdę, dlatego też umówiłeś się z nią w jednej z kawiarni w centrum miasta. Palcami przeczesałeś włosy i nacisnąłeś na klamkę drzwi, za którymi krył się lokal. W kącie kawiarenki spostrzegłeś blondynkę odzianą w dżinsową koszulę oraz czarne spodnie. Wzrok skupiony miała na wyświetlaczu telefonu, więc wykorzystałeś okazję i zameldowałeś się naprzeciwko niej. Przywitałeś ją przelotnym pocałunkiem w policzek i zająłeś miejsce po drugiej stronie. Przewracałeś w dłoni telefon, denerwując się niesamowicie. Zadarłeś spojrzenie na blondynkę, która posłała ci pełen ciepła uśmiech, oświadczając, że zamówiła ci twoją ulubioną kawę. Skinąłeś głową na jej słowa i w geście podziękowania także się uśmiechnąłeś. Zamoczyłeś usta w gorącej cieczy i zdecydowałeś się rozpocząć rozmowę.

-Dużo myślałem o tym co mi wczoraj powiedziałaś.-wypowiedziałeś niepewnie na nią spoglądając.

-Naprawdę?- uniosła brew.- Powinieneś odpocząć psychicznie po tym co ty mi powiedziałeś. Widziałam, że paliło się u ciebie w pokoju światło przez całą noc. Nie spałeś?-w jej czekoladowych tęczówkach emanowała troska.

-Tak właściwie to zasnąłem nie wiem nawet kiedy. Byłem wyczerpany płaczem, furią…

-Doceniam to, że mi powiedziałeś. Dziękuję.-chwyciła cię za dłoń i ścisnęła ją mocno.

-Zasługiwałaś na prawdę. Teraz też zasługujesz, dlatego chciałem ci powiedzieć, że ja nie potrafię. Nie mogę z tobą być, bo cię nie kocham i potrafię już nikogo pokochać. Boję się krzywdy, bólu i jesteś dla mnie naprawdę ważna, ale nie w takiej kwestii jak ja dla ciebie.-wylałeś z siebie potok słów.

-Rozumiem, Bartek.- skinęła głową, ale w jej oczach zaszkliły się łzy.- Gdybyś kiedyś to wiedz, że będę czekać.- posłała ci lekki uśmiech.-Przepraszam.- dodała i wybiegła z lokalu.

Nie chciałeś jej ranić. Była zbyt kochana dla ciebie. Dotąd nie zaznałeś takiej troski i ciepła jakim cię obdarowała w tak krótkim czasie waszej znajomości, ale oczywiście wszystko popsułeś, Bartku. Dopiłeś ciepłą jeszcze Latte i poderwałeś się z miejsca, pragnąc znaleźć się w zaciszu rodzinnego domu. Jesienny wiatr musnął twoją twarz, ale nie potrafił otrzeźwić twoich myśli. Westchnąłeś głośno, dochodząc do wniosku, że musisz uczynić jedną rzecz. Tuż po przekroczeniu progu rodzinnego domu upewniłeś się czy jesteś tutaj jedynym domownikiem i kiedy okazało się to faktem sięgnąłeś po buteleczkę z lekami nasennymi rodzicielki. Wysypałeś jej zawartość na smukłą dłoń i wpakowałeś do buzi, popijając wodą. Nie wiedziałeś nawet, kiedy stałeś się znużony. Do twoich uszu dobiegał znajomy, damski głos oraz odczuwałeś potrząsanie twoim ciałem, ale twoje powieki były tak cholernie ciężkie.

-Bartek, nie zostawiaj mnie! Do cholery!- krzyczała blondynka, którą po chwili ujrzałeś.

-Sara, ale ja musiałem. Ja sobie nie radzę.-wybełkotałeś.

-Masz mnie. Damy radę.- splotła swoje palce z twoimi.

Wtem dostrzegłeś, że znajdujecie się w karetce, a ty otrzymałeś od Boga szanse na nowe życie. Zrozumiałeś, że z tak zawziętą przyjaciółką obok w końcu uporasz się ze stratą ukochanej, a Sara wykaże się wyrozumieniem i nie będzie napierać na związek. Owszem, wyrządziłeś jej krzywdę, odrzucając ją, ale ta kobieta nie potrafiła się od ciebie trzymać z daleka.

-Damy.-powtórzyłeś, ściskając jej dłoń.- Jesteś moim aniołem. Dosłownie.-wychrypiałeś.

-Wiem i będę nad tobą dalej czuwać. Dla Andżeliki.-po jej policzku spłynęła pojedyncza łza.

Nie byłeś świadom tego, ze właśnie wtedy dotarło do niej, że z nią nie wygra i że poddaje się bez walki, bo cię kocha.

~
Hello! ^^
Challange accepted i oto jest 2/3 rozdział, które planowałam dziś dodać :D Został jeszcze Łukasz, ale zobaczę czy się z nim uporam :P Jak widzicie kończymy losy Bartka i  Sary. Plan od początku był taki, że Bedni nie będzie potrafił odwzajemnić jej miłości i tak też się stało. Co mało chciał z powodu tej krzywdy jaką jej wyrządził odejść, gdyż obydwie kobiety, które były dla niego ważne zawiódł. No, ale na szczęście mamy happy end, który wpadł mi do głowy dosłownie przed pisaniem tego epilogu ^^ Także mam nadzieję, że nikogo nie zawiodłam, bo z siebie jestem dość zadowolona :3 Nie było fajerwerków, ale chyba było w porządku, więc odchodzę z nimi zadowolona :D Dziękuję za wszystkie komentarze, miłe słowa, obecność, odsłony oraz gwiazdki! <3 Jesteście kochane <3 Całuję mocno i do zobaczenia na pozostałych opowiadaniach! ;*

sobota, 12 października 2019

Nurt jedenasty


Wzniosłeś kąciki ust w bladym uśmiechu, gdy twoja rodzicielka postawiła przed tobą talerzyk z własnym wypiekiem, odrywając wzrok od obrazu osiedla na jakim mieścił się twój rodzinny dom. Chwyciłeś za uchwyt śnieżnobiały kubek i zamoczyłeś usta w ciemnym napoju, napawając się jego wyrazistym, aromatycznym zapachem. Smakiem również cię nie zawodził i podtrzymywał twój organizm przy przyzwoitym funkcjonowaniu po drugiej nieprzespanej z kolei nocy. Wspierałeś głowę na ramieniu, wpatrując się w dom usytuowany po drugiej stronie ulicy. Westchnąłeś głęboko, bowiem udanie się tam nie było wcale takim łatwym jak się mogło wydawać, a dziewczyna zamieszkująca ten budynek została przez ciebie potwornie potraktowana, z czego zdawałeś sobie doskonale sprawę. Pokręciłeś głową, nadal nie mogąc się pogodzić z tym jak cholernie niedojrzale postąpiłeś po mimo dwudziestu pięciu lat na swoim karku. Straciłeś tak wartościową osobę jaką była Sara Zielińska na rzecz swojej oszczerbionej psychiki, na która od dawien dawna powinieneś pracować, a nie udawać, że nic się nie stało. Byłeś mądrym po szkodzie, Bartku. Wbiłeś mały widelczyk w jabłecznik kobiety, która wydała cię na ten świat i wpakowałeś niewielki kawałek do buzi, delektując jego posmakiem kubki smakowe. Posłałeś jej ciepły uśmiech, wychwalając jej wypiek i ponownie wbiłeś spojrzenie w posiadłość blondynki.

-Musisz w końcu tam pójść.-namawiała cię kobieta, która właśnie parzyła sobie herbatę.

-Wiem, ale nie mam odwagi.-mruknąłeś, spuszczając wzrok na słodkość.

-Miałeś odwagę iść za marzeniami, to i tu będziesz miał, synku.-potarła pokrzepiająco twoje ramie.

Skinąłeś głową na jej słowa i poderwałeś się z miejsca z zamiarem udania do blondynki. Musnąłeś ustami policzek rodzicielki i przymknąłeś za sobą drzwi. Po rozejrzeniu się przeszedłeś na drugą stronę ulicy i wypuszczając powietrze ze świstem nacisnąłeś dzwonek. Czubkiem buta źrebiłeś tor w wycieraczce, oczekując na otwarcie drzwi. Gdy usłyszałeś charakterystyczny szczęk zamka wprawionego w ruch zadarłeś głowę ku górze i napotkałeś na swojej drodze czekoladowe tęczówki, których źrenice raptownie się powiększyły.

-Bartek?! Ale co ty tutaj…?!-pisnęła zdumiona.

-Przyleciałem wszystko naprawić.-odparłeś cicho, spuszczając wzrok.

-Nie masz prawa tutaj być ani znowu wpierdalać się z butami w jej życie.-warknęła brunetka, która wyłoniła się zza jej pleców.

-Pozwól, że sama za siebie zadecyduje.-odpowiedziałeś jej ze stoickim spokojem.

Po przepychance słownej przekroczyłeś próg mieszkania swojej byłej przyjaciółki. Wykrzywiłeś kąciki ust w subtelnym uśmiechu, gdy postawiła przed tobą parujące naczynie, a po zatopieniu w nim ust okazało się, że jest to twoja ulubiona herbata, którą konsumowałeś u niej podczas pierwszej wizyty. Brzoskwinia z domieszką mango przywoływała ci miłe wspomnienia z początku waszej relacji, która teraz praktycznie nie istniała. Zwilżyłeś wargi ciepłym naparem i chrząknąłeś, aby przywołać na siebie jej uwagę.

-Sara, ja przepraszam. Zachowałem się jak skończony palant. Nie powinienem wtedy mówić o żadnym końcu znajomości i tych wszystkich słów. Tęskniłem za tobą, tam we Włoszech i żałuję, bo stałaś się jedną z ważniejszych osób w moim życiu.-wypowiedziałeś, spoglądając niepewnie, aby po chwili ująć w dłonie jej drobną rękę.

-Bartek, ale twoja słowa nie naprawią tej rany jaką spowodowałeś.-sapnęła z wyraźnym bólem widniejącym w jej pięknych oczach.-Ja jestem wyrozumiałą osobą, ale twoje zachowania nie byłam i nadal nie jestem w stanie pojąć. Chciałam dla ciebie dobrze, a ty mnie zraniłeś.-zachłysnęła się powietrzem, a po jej policzkach zaczęły skapywać słone łzy.

-Nie płacz, błagam.-jęknąłeś błagalnie, ocierając dłonią wilgotne obszary na jej twarzy.- Zrobiłem to z powodu przeszłości. Prawda jest taka, że boję się bliskości.

-Proszę cię! Co ty możesz o tym wiedzieć?! To ja zostałam podle potraktowana przez byłego, a mimo wszystko zakochałam się w tobie! Bo tak kurwa! Kocham cię Bartek!  Nie wiem kiedy to się stało, ale tak właśnie jest!- poderwała się z miejsca i przystając naprzeciw ciebie, wykrzyczała ci te słowa prosto w twarz.

-Co?-wydobyłeś z siebie jedynie, mrugając kilkukrotnie po wstaniu z kanapy.- Ja…

-Teraz też uciekniesz, zostawiając mnie z tym samą?

-Nie.

Otuliłeś ją szczelnie swoimi ramionami, przywierając do niej swoim ciałem. Gładziłeś jej plecy, aby wyeliminować szloch jakim zanosiła się od dobrych kilkunastu minut. Serce ci się krajało, kiedy podziwiałeś do jakiego stanu ją doprowadzałeś, jak rozbita psychicznie była, a przecież do tak niedawna była promykiem słońca, światłem w tunelu. Sunąłeś dłonią po jej włosach, prosząc aby usiadła, gdy zajrzałeś jej głęboko w oczy i zdecydowałeś się wyznać prawdę. Może i nie znałeś jej zbyt długo, ale zdałeś sobie w końcu sprawę, że w pełni na nią zasługiwała.

-Rok temu, w czerwcu przytrafiło się coś czego totalnie się nie spodziewałem i ścięło mnie totalnie z nóg. To wydarzenie zmieniło wszystko, całe moje życie, mnie. Moja dziewczyna utonęła w miejscu, w którym się poznaliśmy, spędzaliśmy dużo wolnego czasu i nagle przestało mi się ono pozytywnie kojarzyć. Byłem tam, ale sparaliżowało mnie. Nie mogłem zrobić totalnie nic. Kobieta, która była świadkiem nie potrafiła pływać, a gdy szok u mnie minął było już za późno.- chlipałeś w jej ramie, czując falę obezwładniającego cię bólu. –Straciłem ją, rozumiesz?! Odeszła na moich oczach! Przez mnie! Gdybym tylko…

-Bartek…-odezwała się drżącym głosem.

-Nic nie mów.-momentalnie ją uciszyłeś.

~
Korzystając z  wolnej chwili oraz dobrego samopoczucia naszło mnie na pisanie i oto jest coś chyba w miarę sensownego  :D Choć uważam, że troszkę ten rozdział sknociłam, bo Bartek miał inaczej przekazać Sarze prawdę i bardziej emocjonalnie do tego podejść :/ No, ale cóż chyba nie jest źle. Pozostawiam Wam to do oceny i uciekam albo do serialu albo tworzyć coś dalej ^^ Całuję i do zobaczenia ;*



piątek, 4 października 2019

Nurt dziesiąty


Z dłońmi wbitymi w kieszenie dżinsów przemierzałeś włoskie uliczki, pozwalając promykom październikowego słońca muskać swoją twarz. Twój wzrok wodził po obiektach zgromadzonych wokół, otwierając w twoim umyśle obraz roześmianej, pogodnej blondynki, która jeszcze w ubiegłym sezonie towarzyszyła ci na tej ziemi. Zasznurowałeś wargi, zacisnąłeś szczękę i starałeś się powstrzymać przed uronieniem potoku łez. Wydawało ci się, ze po przez obecność Sary w swoim życiu stałeś się silniejszy, że byłeś mniej podatny na bolesną, ale jakże piękną przeszłość u boku Andżeliki, lecz okazało się to jedynie wyimagowaną rzeczowością, która była zupełnie inna. Teraz zaledwie kilka tygodni po opuszczeniu granic ojczyzny brakowało ci twojej sąsiadki. To ona była kotwicą, która trzymała w tobie masę energii i wyławiała ją na brzeg z samego twojego dna. Właśnie w tym momencie dotarło do ciebie, że przy niej nie zdarzało ci się uciekać myślami do Młynarskiej. Była twoim ukojeniem, którego tutaj bardzo potrzebowałeś. Westchnąłeś głęboko i wsparłeś się dłońmi o barierkę mostu, przy którym przystanąłeś. Strumień krystalicznej wody przypominał ci o tragedii jaka cię spotkała, ale mimo wszystko uwielbiałeś podziwiać ten żywioł, choć zabrał ci coś tak cennego. Coś bardziej wartościowego niż złoto. Spoglądałeś na swoje odbicie w tafli wody i z nostalgią wypełniającą cię doszczętnie stwierdziłeś, że nie przypominałeś tego Bednorza z przed roku. Tego chłopaka, który pałał niesamowitą energią, zarażał życiem i z którego twarzy niezwykle trudno było zmyć świetlisty uśmiech. Twoje błękitne tęczówki stały się matowe, pozbawione blasku, zupełnie puste jakby ktoś odpiął je od źródła zasilania jak wtyczkę od prądu, a przecież Andżelika była źródłem twojego zasilania. Skryłeś twarz w dłoniach i pokręciłeś głową. W tym momencie jakby dotknęło cię złudzenie, bowiem poczułeś jej otumaniający zapach i powiew wiatru na skórze swojego karku zupełnie tak jak tego pamiętnego wieczoru, pierwszego jaki spędziliście w Modenie. Miasto wtedy skąpane było w mroku i rozświetlane jedynie przez uliczne latarnie, a wy uznaliście to za urokliwe, patrząc sobie głęboko w oczy. Stała tuż za tobą i tuliła się do twoich pleców, otaczając cię mieszanką swoich perfum oraz owiewając twoją szyję swoim ciepłym oddechem i wtedy czułeś się tak naprawdę szczęśliwy, Bartku. Później chichotała zawzięcie, gdy droczyła się z tobą, że wasze posiłki będą teraz jedynie przybierać postać makaronu, a ty sugerowałeś pizzę na podwieczorek i sunąłeś czubkiem nosa wzdłuż jej ucha, mrucząc, że skonsumujecie ją w waszym wygodnym, wielkim łóżku małżeńskim. Pamiętałeś jak drżała pod wpływem twojego dotyku, bliskości oraz tajemniczy blask w jej oczach, gdy przyswoiła te słowa do siebie.


***


Solidnym uderzeniem z pięści nagrodziłeś żółto-błękitną Mikasę, która wylądowała na parkiecie nie po twojej myśli. Po raz kolejny chybiłeś, nie trafiając w boisko. Westchnąłeś bezradnie i sfrustrowany zagłębiłeś smukłe palce we włosach, przeczesując je. Posłałeś przepraszający uśmiech do Andersona, który ledwo co zdążył się usunąć przed pędzącą na jego piłką i opadłeś na parkiet, czując ogarniająca cię bezsilność. Dziękowałeś Bogu, że to co wyprawiałeś na boisku było jedynie jednostką treningową, a nie meczem, w którym byś zawinił.

-Bartek..-rozpoczął łagodnie trener.

-Ja wiem, ja wiem! Już wstaje, trenerze!- poderwałeś się gwałtownie z podłogi.

-Jedź do domu i uporządkuj swoje sprawy prywatne. Dopiero wtedy będziesz mógł wrócić.-oświadczył z ciepłym uśmiechem szkoleniowiec.

-Ale…

-Daj spokój. Wszyscy widzimy w jakim jesteś stanie.

-Dziękuję!


***


Podirytowana zaklęłaś pod nosem, szukając w stosie papierów tego odpowiedniego dokumentu. Twoja współlokatorka przewróciła jedynie oczami na twoje zachowanie i postawiła przed tobą kubek wypełniony parująca cieczą, spoglądając na ciebie błagalnie, abyś się na niego skusiła. Westchnęłaś jedynie i sięgnęłaś po porcelanę, zatapiając usta w gorącym napoju, który miał wykrzesać z ciebie chęci do życia. Tyle, że te nie były spowodowane nieprzespaną nocą, złym samopoczuciem czy czymś tego pokoju. Za nie odpowiadał młody, perspektywiczny siatkarz, który niebawem ponownie miał rozpocząć podbój włoskich parkietów. Wsparłaś głowę na ramieniu i wbiłeś pusty wzrok w ścianę przed sobą, uciekając myślami do osoby przyjmującego. Zastanawiało cię co teraz porabia, jak ma się z panującą pomiędzy wami sytuacją i czy w ogóle o tobie pamięta. Przecież ostatnio nie miał nawet odwagi się z tobą pożegnać. A może nie zamierzał uczynić tego celowo? Sama nie wiedziałaś. Plątanina myśli nie opuszczała cię ani na sekundę, co doskonale odzwierciedlała twoja zewnętrzna prezentacja. Skóra na twarzy przybrała blady odcień, powodując objawy u wszystkich pracowników twojego biura, w tym największe u twojej przyjaciółki. Czekoladowe tęczówki  pozbawione zostały zapału i iskierek, a uśmiech sporadycznie gościł na twoich ustach pokrytych jasną szminką. Czasami zdarzyło ci się nawet wymknąć podczas przerwy na papierosa, które rzuciłaś w pierwszej liceum, po jakże krótkiej, niezbyt namiętnej przygodzie. Byłaś zupełnie inną Sarą Zielińską, gdy przybywałaś do Zabrza niż tą jaką stałaś się z kolejnymi, mijającymi ci tutaj tygodniami. Zza oknem walały się kolorowe dywany, które usłane były liśćmi, a ty stałaś się zupełnie inną osobą wraz z przełomem pomiędzy latem a jesienią.

-Sara, do cholery. Daj sobie spokój. On ma swój własny świat.-mruknęła podirytowana brunetka, przysiadając na twoim biurku.

-Nie wierzę, że po prostu tak o mnie zapomniał.-szepnęłaś, kręcąc z niedowierzaniem głową.

-To uwierz! Pewnie już sobie przygruchał jakąś Włoszkę.-prychnęła Ada.

-On taki nie jest. Ma dystans do kobiet.

-Może przy tobie tylko grał. W każdym bądź razie daruj go sobie i zacznij żyć!-potrząsnęła tobą przy pomocy ramion.


~

Hejka! ^^
Znowu z opóźnieniem, ale cóż... Trochę tutaj nudy, bo oboje są przygnębieni, ale już w kolejnym będzie miała miejsce ich konfrontacja :D Także może będzie ciekawie, zależy jak mi wyjdzie haha :D Czuję, że te rozdziały są dobre, podobają mi się nawet, ale też mam wrażenie, że są takie puste.. Wy też to widzicie czy to tylko moje urojenia? Nie wiem co myśleć, ale cóż.. Całuję i do zobaczenia w weekend na Filipaku i może na nowości :*

środa, 25 września 2019

Nurt dziewiąty


Miałeś wyrzuty sumienia co do blondynki. Ona poświęcała ci swój cenny czas, darzyła ogromnym wsparciem, wyrozumieniem, co w twoim przypadku nie było wcale tak banalnym, a ty jedyne czym się jej odwdzięczyłeś to wykorzystaniem. Skradłeś ten cholerny pocałunek z jej ust, kiedy tylko nadarzyła się ku temu okazja, a później wykrzyczałeś jej prosto w twarz, że tego nie chciałeś. Doskonale zdawałeś sobie sprawę z tego, że cię nie zrozumie i tak też się stało, gdy wyjawiłeś jej, że tego potrzebowałeś. Może gdyby znała twoją historie to by potrafiła postawić się w twojej sytuacji i zrozumieć, ale tak nie miała prawa cię odczytać, skoro tego nie łaknąłeś, a jednak odwzajemniłeś pieszczotę wtedy w basenie.  Byłeś trudny do zrozumienia, Bartku. Twoje zachowanie było niepojęte, czym powoli zacząłeś drażnić najbliższą ci w ostatnim czasie osobę. Tak bardzo pragnąłeś jej wyjawić całkowitą prawdę, wylać żal zgromadzony w twoim sercu, ale ten czas nie mógł nastać zbyt wcześnie, a przecież krótko znałeś Zielińską. Natomiast w waszej relacji ważniejsza jednak była jakość, a nie ilość spędzonego razem czasu. Gdy spoczywałeś w jej towarzystwie odpływały od ciebie wszelkie zmartwienia, problemy związane z twoją bolesną przeszłością. Miałeś wrażenie, że dziewczyna wciąż była głodna twoich słów o czym byś nie mówił w danym momencie i mogła wysłuchiwać cię godzinami, niewiele od siebie wtrącając, lecz mimo wszystko nie chciałeś wykonać kroku, którego później mógłbyś żałować. Szkoda, że w tym wszystkim nie liczyłeś się z uczuciami i emocjami blondynki, a wręcz nie byłeś świadom tego jak się one zmieniły na ostatnim dystansie czasu. Twoją winą było, że atmosfera na wyjeździe pomiędzy wami uległa gwałtownej zmianie. Stała się napięta i ciążyła wam nieubłagalnie. Powietrze jakby gęstniało, gdy dziewczyna kładła się obok ciebie w waszym wspólnym łóżku czy złapała z tobą dłuższy kontakt wzrokowy. Naprawdę pragnąłeś to naprawić, ale prawda była taka, że odgrodziłeś się od niej. Odizolowałeś od jej bliskości i zamknąłeś dla niej drzwi, zostawiając jedynie szparę. To było silniejsze od ciebie. Obawiałeś się, że znowu zbyt pochłonie cię relacja z kobietą, a później bezpowrotnie ją stracisz. Nie kochałeś Sary, ale zależało ci na niej niepodważalnie. Zdałeś sobie z tego sprawę, gdy ujrzałeś jej smutne spojrzenie utkwione w tobie przez drugą stronę ulicy podczas powrotu z wieczornego joggingu. Przeszył cię wtedy cholerny ból, ale nie wyciągnąłeś w jej kierunku pomocnej dłoni jak powinni postępować przyjaciele. Zamiast tego wtargnąłeś do wnętrza rodzinnego domu i uderzyłeś dłonią w ścianę, warcząc pod nosem.

-Bartek, co się dzieje?- zapytała ostrożnie twoja rodzicielka, posyłając ci zatroskane spojrzenie.

-Spieprzyłem wszystko.- mruknąłeś pod nosem.

-Stracisz ją jak się nie ogarniesz, synu.

-Wiem, ale nie potrafię na nowo zaufać kobiecie.

-Ale przecież zabrałeś ją na wakacje, byliście tak blisko…

-I pierdolnęło.


***


Wodziłaś wzrokiem za sylwetką blondyna, który właśnie przekroczył próg domu i zameldował się na swoim ogrodzie. Zza jego pleców wyłoniła się niska kobieta, która wtuliła się w jego tors, a na jej policzkach dało się dostrzec lśniące smugi łez. Uśmiechnęłaś się blado na ten obrazek i westchnęłaś głośno, bardziej skrywając się zza firanką okna w salonie. Po chwili przyjmujący załadował bagaż do bagażnika i wpakował się do taksówki, machając na pożegnanie rodzicom. Chwyciłaś się solidnie białego parapetu i przymknęłaś powieki, pragnąc powstrzymać balansujące na nich łzy. Okazałaś się jednak zbyt słaba, bowiem słona ciecz źrebiła tor na twoich bladych policzkach, a ciało opanowało drżenie. Dopiero wówczas dotarło do ciebie jak bardzo będziesz tęskniła za swoim sąsiadem, który stał się dla ciebie na przestrzeni dwóch miesięcy przyjacielem oraz kimś znacznie więcej.

-Sara, nie rycz.-wypowiedziała błagalnym tonem brunetka, tuląc cię do siebie.- Nie warto.

-Odgrodził się od mnie przez ten cholerny pocałunek. To moja wina.-łkałaś w jej bluzkę.

-Nie sądzę. To w nim coś siedzi. Nie powiedział ci wszystkiego.

-Też mam takie wrażenie, ale to nie zmienia faktu, że gdybym wtedy tak nie postąpiła to może by to wyglądało jak wcześniej.

-Tego nie wiesz.

~
Hello ^^
Dzisiaj trochę bardziej monotonnie, ale cóż.. Skupiłam się na ich uczuciach i wiem, że długość rozdziału nie jest zadowalająca, ale w kolejnym powinno być lepiej :D Bartek odsuwa się od Sary, a ona cierpi... Zobaczymy jak to się potoczy po jego wyjeździe do Włoch ^^ Całuję i do zobaczenia niebawem na drugim Bartku ;* (ostatnio zbyt punktualna nie jestem, ale przyczynię się by to było jak najszybciej) 

środa, 18 września 2019

Nurt ósmy


Wspierałeś się ramionami o metalową barierkę balkonu i sączyłeś dzierżonego w twojej prawej dłoni kolorowego drinka. Przez ramie zerknąłeś przelotnie na blondynkę spoczywającą na jasnej pościli waszego wspólnego łóżka i westchnąłeś głęboko. Podczas tych wakacji chciałeś odpocząć, zresetować umysł i ciało, a tymczasem w twojej głowie rozgrywała się istna plątanina myśli i zapewne podobnie było z tą należącą do Sary. Nie czułeś nic względem twojej sąsiadki. Łączyła cię z nią jedynie nić porozumienia, która wspięła się na naprawdę wysoki poziom i sympatia jaką ją darzyłeś, ale inaczej się nie dało, kiedy emanowała taką energią i wszczepiała ją także w twoją osobę. Czułeś się psychicznie zdecydowanie lepiej od czasu poznania Zielińskiej. Byłeś jej za to ogromny wdzięczny i starałeś się jej to ukazać co jakiś czas przez małe gesty. Jednym z nich było zaproszenie ją na wakacje, a raczej narzucenie jej obowiązku towarzyszenia ci w Grecji. Po za tym nie mogłeś tu zabrać nikogo innego, gdyż większość twoich przyjaciół czy bliskich kolegów przebywała na zgrupowaniu. Nie chciałeś zawracać im głowy, a przede wszystkim zdawałeś sobie sprawę, że mieli cię dosyć. Niby rozumieli twoją ciężką sytuację, ale twoje majaczenie przyprawiało ich o ból głowy i nerwice. Dlatego też zdecydowałeś się na obecność Sary na tych wakacjach i do tego momentu tego nie żałowałeś. Teraz jednak wszystko się skomplikowało. Po jej wyrazie twarzy, który zazwyczaj był pogodny przeczuwałeś, że obarczała się winą, toczyła walkę ze swoimi myślami. Krótko mówiąc zadręczała się całą tą sytuacją. Czy słusznie? Nie wiedziałeś. Postawiłeś opróżnioną szklankę na niewielkim stoliku obok wyjścia na balkon i wparowałeś do wnętrza pokoju, przeczuwając, że czas na rozmowę.

-Sara, ja…-rozpocząłeś łagodnie, lecz blondynka zadarła głowę ku górze i ci przerwała.

-Chciałeś tego. Wiem o tym.-sapnęła, spoglądając ci głęboko w oczy.

-Problem w tym, że tego nie chciałem! Ja tego potrzebowałem!-wrzasnąłeś, formując dłonie w pięści, gdy dotarła do ciebie prawda.

-Przepraszam, ale że co?! Bednorz, nie pojmuje cię! –żywo gestykulowała dłońmi, patrząc na ciebie z niezrozumieniem malującym się w tych czekoladowych tęczówkach.

-Nie zrozumiesz.-mruknąłeś pod nosem, nie mając najmniejszej ochoty opowiadać jej o Andżelice.-Lepiej będzie jak o tym zapomnimy i po powrocie do kraju zerwiemy ze sobą kontakt.-dodałeś cicho.

-Co proszę?!-poderwała się z łóżka.- Czy ty sobie żartujesz ze mnie?! Miałeś jaja oddać pocałunek, a teraz chowasz się jak mysz pod miotłą!? Jesteś niedorzeczny! – w jej oczach szkliły się łzy, za którymi skrywał się ból i niedowierzanie.

-Po prostu nie wiesz wszystkiego.-wypowiedziałeś stoickim tonem.

-To może mi łaskawie powiesz o co w tym wszystkim chodzi?-zmierzyła cię ostrym wzrokiem.- I co teraz będziesz się od mnie izolował? Ja nie pozwolę by jakiś pierdolony pocałunek zniszczył naszą przyjaźń, rozumiesz?!

Prychnąłeś pod nosem, bo dla niej to był jedynie nędzny pocałunek. Dla ciebie to była zdrada. Czułeś się podle, nie odtrącając jej inicjatywy, ale potrzebowałeś tej cholernej bliskości. Tak długo jej nie zaznałeś. Cierpiałeś na jej niedobór, będąc zbyt długo pogrążonym w samotności, a przecież żadna dziewczyna nie była wystarczająco dobra jak ona, jak Andżelika. Sara była twoją przyjaciółką. Nie darzyłeś ją żadnym uczuciem, lecz łaknąłeś znowu posmakować tego ciepła. Wykorzystałeś ją, Bartku. Jej twarz osnuwał ból, który mimo wszystko starała się skryć, ale wychodziło jej to nieudolnie. Ty doskonale go dostrzegałeś. Pragnąłeś jej powiedzieć o wszystkim, ale było to dla ciebie zbyt wcześnie. Nie znaliście się wystarczająco długo, aby poznała twoją historię. Spojrzałeś na nią zbolałym wzrokiem i zatrzasnąłeś za sobą drzwi, zostawiając ją z mętlikiem w głowie.


***


Opadłaś bezsilnie na miękką pościel rozciągającą się pod twoim drobnym ciałem. Słona ciecz tworzyła mozaikę na twoich policzkach, stapiając się ze strugami tuszu do rzęs. Drżałaś pod wpływem nawiedzającego cię szlochu, którego powodem był Bartosz Bednorz, a raczej jego zachowanie. Bolało cię to, że otrącił cię od siebie z taką siłą, choć wcześniej byłaś przekonana, że jesteście względem siebie wystarczająco blisko. Uważałaś, że to odpowiedni moment, by dać mu delikatny, dyskretny sygnał, że poczułaś coś więcej względem niego. Nie byłaś jednak świadoma, że przegrywałaś z kimś, kogo nie było już na tym świecie. Nie znałaś jego całej historii i przeczułaś, że coś przed tobą ukrywa, lecz nie zamierzałaś napierać. Wiedziałaś, że wyjawi ci to w odpowiednim czasie, lecz gdy zarządzał zakończenia waszej relacji, a przede wszystkim przyjaźni to zapragnęłaś znać każdy szczegół. Po jego twarzy widziałaś, że wystarczająco dużo doświadczył w życiu. Posmakował ogromnego bólu, ale nie chciał się nim z tobą podzielić, choć byłaś gotowa przyjąć go na siebie i w jakiś sposób mu pomóc. Westchnęłaś głośno do swoich myśli i otarłaś zewnętrzną częścią dłoni ściekające po twoich policzkach łzy. Płacz nie miał sensu. Musiałaś dać Bartkowi czas na przemyślenia i tylko tyle mogłaś  w tym momencie zrobić, aby go nie stracić. A nie chciałaś wypuścić ze swojego życia osoby, którą kochałaś. Zdałaś sobie sprawę z tego na tym właśnie wyjeździe, obserwując błogą twarz siatkarza pokrytą promieniami słońca.  Uwielbiałaś, kiedy roześmiany toczył z tobą konwersacje nad basenem czy nabijał się z Greków, którzy podbijali do ciebie w hotelu. Dyskretnie także lubiłaś podejrzeć jego opalony tors czy dłużej zajrzeć w jego błękitne tęczówki. Zakochałaś się w reprezentancie Polski, w brązowym medaliście Ligi Narodów, a przede wszystkim we własnym przyjacielu.

-Ada? Muszę ci się wygadać, bo zwariuję.-rzuciłaś do telefonu, wybierając numer przyjaciółki chwilę wcześniej.

-Co się stało, skarbie?- pełen troski głos rozbrzmiał w słuchawce.

-Pocałowałam go, a on to odwzajemnił.

-To świetnie!

-No właśnie nie do końca. Powiedział, że musimy o tym zapomnieć i zerwać kontakt.

-Co takiego?! Daj mu czas. Może jest w szoku.

🌊
Hello! ^^
Przepraszam za opóźnienia :( Mam nadzieję, że jakość tego wyżej wynagrodzi Wam poślizg w czasie :D Mi osobiście bardzo podoba się ta część i od niej będziemy rozkręcać nowy wątek, który miałam wprowadzić. Sara zakochała się w Bartku, a ten nie potrafi przełamać bariery i bardziej dopuścić jej do siebie. Czy da jej szansę? Okaże się niebawem. Całuję i lecę pisać Filipiaka! :D ;*

wtorek, 10 września 2019

Nurt siódmy


Ostatniego dnia sierpnia twoje stopy zetknęły się z greckim podłożem, po którym sunęła twoja walizka, a obok stąpała drobna blondynka. Jej twarz nadal zdobił grymas niezadowolenia z powodu w jaki potraktowałeś ją odnośnie wyjazdu. Mimowolnie roześmiałeś się na ten widok i odebrałeś kartę do waszego pokoju od recepcjonistki, posyłając jej wdzięczny uśmiech. Sara powędrowała za tobą i wparowała do pomieszczenia jako pierwsza, omiatając go uważnym wzrokiem. Białe meble idealnie komponowały się z błękitem królującym na ścianach, a obok balkonu znajdowało się ogromne łóżko małżeńskie. Parsknąłeś śmiechem na widok jej uniesionej brwi, gdy jej wzrok natrafił na posłanie. Wzruszyłeś jedynie ramionami, bowiem prosiłeś obsługę o osobne łóżka, lecz widocznie nie zastosowała się ona do twoich upodobań. Bawiła cię ta sytuacja, gdyż kobieta, która przeprowadzała z tobą rozmowę dwukrotnie pytała się o tą kwestię, a na końcu i tak źle cię potraktowano. Zważywszy na to, że Zielińska była twoją przyjaciółką to na dobrą sprawę mogliście spać razem, jednak ze względu na swobodę dziewczyny zdecydowałeś się wyjaśnić tą kwestię z personelem hotelu.

-Daj mi minutkę. Zajmę się tym.- oświadczyłeś z delikatnym uśmiechem, odkładając walizkę przy szafie.

-Nie, nie trzeba.- odwróciła głowę w twoim kierunku i posłała ci subtelny uśmiech.- Przynajmniej będzie mi ciepło w nocy.- zachichotała, siadając na miękkim materacu.

-Niepodważalnie, zważywszy na temperaturę jaka tutaj jest.- także się roześmiałeś.

Blondynka uderzyła się z otwartej dłoni w czoło, analizując twoje słowa i westchnęła nad tym, że nie pomyślała o tym wcześniej. Pokręciłeś rozbawiony głową i zaoferowałeś zamówienie wam obiadu do pokoju, bowiem oboje byliście wyczerpani podróżą. Twoja towarzyszka skinęła ochoczo głową i udała się pod prysznic, aby się nieco odświeżyć.  Po zamówieniu jedzenia powędrowałeś na niewielki balkon, sycąc błękitne tęczówki widokiem hotelowego basenu. Westchnąłeś głośno, zastanawiając się nad tym jak na taki wyjazd zareagowała by Andżelika. Zapewne byłaby wniebowzięta, a ty wykorzystałbyś warunki naturalnej Grecji i oświadczył się na jednej z plaż. Z letargu wyrwało cię donośne pukanie w drzwi. Momentalnie je otworzyłeś i odebrałeś ciepły posiłek od starszego mężczyzny, dziękując mu serdecznym uśmiechem.

-Co tam masz?- uniosła pytająco brew blondynka odziana w zwiewną sukienkę.

-Grillowana ośmiornica i sałatka grecka plus po drineczku na dobry początek wakacji.- oświadczyłeś zadowolony z siebie, gdy dostrzegłeś jej świecące na widok jedzenia oczy.

-W takim razie za najlepsze wakacje w życiu!-wykrzyknęła podekscytowana dziewczyna, uderzając szklanką o twoją.

-Za najlepsze!-zawtórowałeś jej i upiłeś niewielki łyk alkoholu.- Ale kopie!- zaśmiałeś się, a ona wraz z tobą.



***


Z twoich rozchylonych ust wydobywał się głośny chichot, za który odpowiadała siedząca obok ciebie blondynka. Chwyciła ona w swoje drobne palce kawałek kiwi i otworzyła buzię, odchylając głowę do tyłu. Owoc wylądował w jej jamie ustnej, a ona uradowana wykonała gest zwycięski dłonią i kilkukrotnie okręciła się wokół własnej osi. Naprawdę nie dowierzałeś, że osoba spoczywającą na sąsiednim leżaku jest rok młodsza od ciebie, gdyż jej pomysły przypominały ci myśli szalonej nastolatki. Niemalże zadławiłeś się ze śmiechu popijanym drinkiem, gdy Sara wydęła dolną wargę w geście niezadowolenia z powodu kawałka brzoskwini, który opadł na podłoże. Uderzyła zirytowana dłonią w siedzisko i odwróciła twarz naprzeciwko basenu, aby nie obserwować twojego rozbawienia.

-Gamoń!- rzuciłeś pod nosem, ale wiedziałeś, że to usłyszała.

-Sztywniak.- odparła, wystawiając ci język.-No dawaj! Zrób tak geniuszu! – zachęcała cię.

-Nie będę się zniżał do twojego poziomu, pff.-prychnąłeś pod nosem.

Sara teatralnie złapała się za serce, odgrywając urażoną, ale chwilę później wyciągnęła dłoń w twoim kierunku, pomagając ci wstać. Przysiedliście na skraju basenu, mocząc w ciepłej wodzie stopy i zagłębiliście się w luźnej rozmowie. Uśpiłeś czujność dziewczyny i mocno pociągnąłeś za jej łydkę, wciągając ją do wody. Pisnęła donośnie na całe gardło totalnie się tego nie spodziewając i nim zdążyłeś się czegoś chwycić także znalazłeś się w basenie. Zgromiłeś ją wzrokiem, ale po chwili roześmiałeś się beztrosko, lecz uśmiech zniknął z twojej twarzy, gdy czekoladowe tęczówki wpatrywały się głęboko w twoje oczy. Zastygłeś w niemęczącym kontakcie wzrokowym z Zielińską i nie zareagowałeś, gdy dziewczyna podpłynęła bliżej i ułożyła dłoń na twoim policzku, gładząc go subtelnie. Chwilę później jej wzrok padł na twoje usta i wtedy wiedziałeś już, że nie ma ratunku. Jej malinowe wargi zetknęły się z twoimi w niemalże znikomym kontakcie, lecz ty pogłębiłeś pocałunek, prześlizgując się językiem pomiędzy jej rozchylonymi ustami do jej jamy ustnej. Ocierałeś nim o jej podniebienie, a twoje dłonie spoczęły na jej pośladkach, przyciągając ją za ich pomocą bliżej ciebie. Jej usta były tak cholernie rozkoszne i aksamitne.

~

Hello! ^^
Bartuś i Sara bawią się na wakacjach, ale końcówka chyba nieco im ten pobyt tam skomplikuje.. Jak myślicie jakie będą ich relacje, a przede wszystkim reakcje na to co się stało? Trzymajcie za mnie kciuki, bowiem już jutro mam wyniki matury, a okropnie się boję :/ Całuję i do zobaczenia za tydzień! ;*

wtorek, 3 września 2019

Nurt szósty



Twoje błękitne tęczówki sunęły wzrokiem po grafitowym niebie skąpanym morzem połyskujących gwiazd. Przesiadywałeś na balkonie, izolując się od najbliższych ci osób, aby uczcić jedną z najważniejszych chwil w twoim życiu, bowiem tego dnia na świat zesłana została najcudowniejsza, znana ci osoba. Dzisiaj, dwudziestego dziewiątego sierpnia, dwa dni przed końcem wakacji szkolnych, Andżelika obchodziłaby dwudzieste czwarte urodziny. Westchnąłeś głośno, spoglądając tęskno w kierunku nieba. Sierpniowy, orzeźwiający strumień powietrza uderzał w delikatną skórę twojej twarzy zupełnie jak dwa lata temu, gdy przebywała tu z tobą.  Bowiem rok później nie zdołała doczekać swoich urodzin. Przerwała wówczas twoje refleksje na temat pierwszego sezonu, który czekał cię za granicą w słonecznej Italii i ułożyła drobną dłoń na twoim ramieniu, wręczając ci kubek wypełniony parującą cieczą. Roześmiałeś się wtedy dźwięcznie, gdyż gorącym napojem okazało się być kakao. Spojrzałeś na nią rozbawiony, jednak z tym wyjątkowym, zarezerwowanym tylko dla niej żarem w oczach, a ona musnęła wówczas twoją skroń ciepłymi wargami. Rozczuliła cię tym niesamowicie, ale totalnie roztopiłeś się, gdy wdrapała się na twoje uda i otworzyła laptopa, odtwarzając jeden z filmików na popularnej platformie internetowej. Wtem waszej dwójce ukazał się klip z tekstem subtelnej, melancholijnej piosenki, a ona z rozmarzonymi, czekoladowymi tęczówkami i podekscytowaniem oświadczyła:

-Jeżeli kiedyś będziemy brać ślub to chcę ten utwór do naszego pierwszego tańca

Wtedy twoje serce doszczętnie się rozpłynęło, a twoje silne ramiona oplotły jej drobne ciało. Wasze oczy zastygły wówczas w niemęczącym kontakcie wzrokowym, tocząc ze sobą rozmowę bez użycia słów, a twarze kipiały radością, szczęściem. Wzajemnie chłonęliście wypełniający was ocean miłości, której zwierciadłem były wasze oczy. Później kreśliliście razem plan najważniejszej uroczystości w waszym życiu, a ty z tyłu głowy odnotowałeś na liście zadań do wykonania kupno pierścionka, w którego wyborze pomóc ci miał Artur. Spijałeś z jej ust słodki smak przyrządzonego przez nią chwilę temu napoju  i byłeś najzwyczajniej w świecie szczęśliwy. Wtedy jeszcze nie zdawałeś sobie sprawy, że to ostatnie urodziny, które spędzisz z Młynarską. Choć nie żałowałeś, że właśnie w ten sposób je celebrowaliście. Gdybyś wiedział nie wymyśliłbyś czegoś specjalnego, wyjątkowego, bo wystarczyło wam to, że mieliście siebie, że ona mogła ułożyć głowę na twoim ramieniu i delektować się Bartoszem Bednorzem tylko dla siebie. Mimowolnie wzniosłeś kąciki ust na tą myśl i upiłeś niewielki łyk jasno brązowej cieczy, którą uraczyła cię tej pamiętnej nocy. Z głośnika twojego telefonu wydobywała się melodia  Willow w wykonaniu Jasmine Thompson, a ty z przymknięty powiekami odtwarzałeś jej wygląd. Przyodziana była w czarną sukienkę na cienkich ramiączkach z wizerunkiem kwiatów, a jej włosy zaplecione były w niedbałego kłosa. Twarzy nie pokrywał ani gram makijażu, bo przy tobie czuła się piękna bez niego.

-Kochanie, ale ty nie widzisz, że ona jako jedyna do niego dotarła?!- do twoich uszu dobiegł podniesiony ton głosu matki.

Wychyliłeś się delikatnie zza wiklinowego krzesła i dostrzegłeś sylwetkę kobiety w ogrodzie, która sączyła kieliszek białego wina. Zdecydowanie po twoim ojcu i tobie to była jej największa miłość. Nagle w zasięgu twojego wzroku pojawił się także ojciec, który opadł na wolne obok niej miejsce.

-To nie znaczy, że masz ją pchać od razu z nim przed ołtarz, skarbie.- westchnął mężczyzna.

-Za kogo ty mnie masz? –prychnęła, upijając łyk alkoholu.- Chcę tylko dla niego dobrze. Podkreślam, że jej jako jedynej otworzył drzwi po tej feralnej sytuacji z kadrą i z nią jako jedyne porozmawiał.-tłumaczyła.

-Za dobrą i kochającą matkę i żonę.- musnął jej policzek twój tata.- Widocznie odnaleźli jakoś wspólny język i się chyba przyjaźnią.


***


Domknąłeś walizkę i pociągnąłeś za zamek błyskawiczny. Smukłymi palcami przebiegłeś przez gęste włosy, rozsypując je na boki i chwyciłeś w smukłą dłoń rączkę od walizki, ściągając ją na sam parter. Pani domu momentalnie przygarnęła cię do siebie, zamykając w matczynym, silnym uścisku. Posłałeś jej delikatny uśmiech wywołany tym gestem i zaciągnąłeś się zapachem jej kwiatowych perfum, których używała niezmiennie od dwudziestu pięciu lat. Uściskałeś także jej męża i rozglądając się uprzednio przez ulice szeroką jak rzeka przebiegłeś przez nią, ciągnąc za sobą bagaż. Knykciami uderzałeś rytmicznie w drzwi domu blondynki, wzdychając głośno nad długim czasem oczekiwania na jej pojawienie się. Po chwili jednak ujrzałeś jej drobne ciało okryte jedynie miękkim, przytulnym, białym szlafrokiem oraz roztrzepane, jasne kosmyki opadające na jej ramiona. Roześmiałeś się na jej nierozgarnięty widok, bowiem wyglądało na to, że niedawno musiała opuścić sypialnie. Na jej twarzy jednak nie dostrzegłeś nawet namiastki wesołości czy optymizmu, jakim raczyła cię w zbyt dużym stężeniu. Zauważyłeś natomiast jak marszczyła brwi w geście niezrozumienia i wpatrywała się zdezorientowana w obiekt za twoimi plecami, którym była walizka.

-Pakuj się. Lecisz ze mną do Grecji.-oświadczyłeś, wymijając jej sylwetkę w drzwiach.

-Że co proszę?!-wrzasnęła właścicielka lokalu, trzepocząc rzęsami.

-Mamy dwie godziny.-rzekłeś ze stoickim spokojem, którym wydawało ci się doprowadzałeś ją do obłędu.- No ruchy, ruchy! –klasnąłeś w dłonie, poganiając ją.- Jadłaś śniadanie?

-Nie, Bartek. Nie ma takiej opcji!-przystanęła naprzeciw ciebie, splatając ramiona na klatce piersiowej.- Ja mam pracę. Nie dostanę urlopu od tak. –żywo gestykulowała dłońmi, dając wyraz swojemu niezadowoleniu. –Nie, nie jadłam.

-Zadzwoń do szefa i powiedz, że jesteś chora. Dostaniesz kilka dni wolnego i po sprawie.

-Ugh! Nienawidzę cię, wiesz?! – warknęła, udając się w kierunku sypialni.

-Dobrze wiemy, ze tak nie jest!- krzyknąłeś za nią.- Kawa parzona czy rozpuszczalna?!

-Parzona i jajecznica  w gratisie za te twoje pojebaństwa!

Parsknąłeś śmiechem na jej słowa, ale posłusznie powędrowałeś do kuchni, aby przyrządzić dla niej pierwszy i najważniejszy posiłek dnia. Wedle życzenia nałożyłeś na talerz gotową jajecznicę, a obok niej postawiłeś kubek z aromatycznym napojem, którego woń wdarła się do twoich nozdrzy przez co także zdecydowałeś się na dawkę kofeiny. Słyszałeś jak blondynka zaklinała pod nosem, gdy biegała od łazienki do pokoju w szlafroku. Ty natomiast spoczywałeś na kanapie z wyciągniętymi przed siebie nogami i popijałeś gorący napój. Proponowałeś jej swoją pomoc, ale oberwałeś jedynie za niespytanie jej o zdanie oraz zostałeś zwyzywany od nieproduktywnych kretynów, którzy wpakowali by jej co bądź do walizki. Bezbronny uniosłeś dłonie w geście obrony i poderwałeś się z sofy, gdy twoja towarzyszka była gotowa.

-Pięknie!- potargałeś jej idealnie ułożone włosy.- No to teraz na lotnisko do Warszawy i przygodę czas zacząć!

🌊

Hello! ^^
Trochę się z tym rozdziałem namęczyłam, ale podoba mi się jak wyszło :3  Bartek ciągle daje się wspomnieniom, ale dzięki Sarze jakoś się trzyma, a teraz jeszcze razem spędzą wakacje ;) Jak myślcie to zacieśni ich więź i pomoże Bartkowi? Rodzice już widzą, że sąsiadka dobrze na niego wpływa, a czy on sam zdaje sobie z tego sprawę? Całuję i do zobaczenia za tydzień! ;*

wtorek, 27 sierpnia 2019

Nurt piąty


Solidnie pchnąłeś dębową fakturę drzwi, wpadając do głębi budynku zwanego twoim domem. Miałeś wrażenie, że się dusisz, że to wszystko cię przerasta i przygniata do podłoża, nie pozwalając ci  zaczerpnąć oddechu. Przytłaczały cię minione godziny i perspektywa najbliższych. Szarpnąłeś ciałem w prawo, omijając sylwetkę rodzicielki, która z rozwartymi ramionami oczekiwała twojego przybycia. Nie wybrałeś jej numeru ze spisu kontaktów tuż po selekcji ani w najbliższych godzinach po jej miejscu. Ojcu także nie miałeś zamiaru wychrypieć przez telefon złych wieści. Oni doskonale zdawali sobie sprawę z tego co się dzieje za pomocą otaczających ich mediów, które huczały o sensacyjnym wyborze selekcjonera reprezentacji Polski siatkarzy. Spojrzałeś na osnutą smutkiem twarz ojca, a z jego ciemnych oczów nie skutek było nie wyłowić zawodu z powodu potraktowania matki przez twoją  osobę oraz najzwyklejszego współczucia z doskonale znanej wam przyczyny. Westchnąłeś głośno, chwytając się za głowę, bowiem natłok huczących w niej myśli powodował niesamowite oszołomienie, z którym nie potrafiłeś sobie poradzić. Cierpiałeś, Bartoszu i wylewnie dałeś to odczuć bliskim, kiedy  drzwi  od twojego pokoju spotkały się z ich futryną z ogromną siłą. Osunąłeś się plecami po ich powierzchni, a bezradność wzięła nad tobą górę. Skryłeś twarz w smukłych dłoniach i drżałeś. Twoim ciałem wstrząsał spazm, gdyż nie umiałeś okiełzać targających tobą emocji. Słona ciecz źrebiła tor w twoich bladych policzkach, mocząc materiał twojej ciemnej bluzy. Z twojego gardła wydobywał się przeciągły jęk bólu, a głowa wariowała od obrazów przywoływanych z tej feralnej chwili. Twarz siwowłosego mężczyzny tkwiła przed twoimi oczami. Z jego ust wydobywały się krojące twoje serce na kawałki tasakiem słowa, które jak mantra obijały się echem po twoim umyśle, nie pozwalając ci zapomnieć. Uderzyłeś dłonią w podłoże i wydałeś z siebie rozpaczliwe wycie. Po chwili zaszczycałeś poduszkę tuzinem  łez, powodując, iż powoli stawała się ona coraz wilgotna. Zwinięty w kłębek wpatrywałeś się tępym wzrokiem w pobliską ścianę, słysząc zza drzwi uspokajaną przez ojca rodzicielkę, która obijała się dłońmi o drzwi do twojego lokum, prosząc o wpuszczenie. Wiedziałeś, że chciała cię pocieszyć, przyciągnąć do swojej piersi i przytulić, ale nie byłeś na to gotowy. Łaknąłeś samotności, choć twoje myśli cię zabijały. Uśmiercały z każda minutą twoje ambicje i chęć powrotu do kadry jeszcze kiedykolwiek. Przeniosłeś ciężar ciała na łokcie i poprawiłeś się do pozycji siedzącej, ocierając mokre od łez policzki. Twoje kąciki ust uformowały się w nikłym uśmiechu, a nim spostrzegłeś a w dłoniach trzymałeś drewnianą ramkę ze zdjęciem.

-Gdybyś tylko tu była to dostałbym po łepetynie i ochrzan w gratisie.-zachichotałeś krótko, wodząc opuszkiem palca  po twarzy blondynki.

Przymknąłeś powieki i oddałeś się krainie błogości. Nie zatopiłeś się we śnie. Zatonąłeś w zbiorze waszych wspólnych wspomnień, w raju, do którego powracałeś non stop. Blondynka przyodziana w biało- czerwoną koszulkę z wizerunkiem tej spoczywającej na tobie z numerem dwadzieścia dwa spoczywała na hali w Rio de Janeiro i wpierała twoją drużynę w drodze do walki o medale. Była z tobą podczas tak wyniosłej chwili jaką dla sportowca były igrzyska olimpijskie. Porzuciła w kąt wszystko i zabukowała lot do Brazylii. Pamiętałeś szklące się w jej oczach łzy oraz pięści zaciskane w skutek frustracji, gdy w ćwierćfinale prysnęła bańska z waszymi marzeniami o medalu. Później czułeś już tylko jej słodkie perfumy, drobne dłonie na plecach i ciepło jej ciała, gdy wypłakiwałeś się jej w ramie. Wtedy, w tak ciężkiej chwili była obecna. Widniała przy tobie,  a teraz jej już nie ma. Nie radziłeś sobie z jej brakiem. Potrzebowałeś jej. Powinna tutaj siedzieć i klepać cię po plecach, rozweselać, muskać przelotnie twoje usta i podważać twoje ambicje, mówiąc abyś się poddał, abyś rzucił to w cholerę, ale później nie żałował, że zrobiłeś to zdecydowanie za wcześnie.

-Andżelika.- wypowiedziałeś rozpaczliwym głosem, spoglądając ku górze.

Andżelika. To imię nie było  przypadkowe. Pamiętałeś jak wygłosiłeś na jej  pogrzebie piękną mowę, iż pierwsza cząstka jej imienia „Andżel” oznaczała to kim naprawdę była, bowiem tak, była twoim aniołem, Bartku. Piękną, dobrą kobietą, która swoim blaskiem powaliła cię na kolana i naprowadziła na odpowiedni tor w życiu. Robiła z tobą co chciała, ale nie wykorzystywała tego w zły sposób. Mąciła ci w głowie, wpajając jak strać się lepszym człowiekiem i takim przy niej byłeś. Swoim najlepszym obliczem.

-Sara, dziecko drogie zrób coś, bo ja się tutaj załamie!-usłyszałeś błagalny ton swojej rodzicielki.

Wtem do twoich uszu dobiegł cichy, aksamitny głos twojej sąsiadki, która knykciem lekko uderzała w powierzchnie drzwi, nakłaniając cię do ich otworzenia. Poderwałeś się z łóżka i rozwarłeś je, wciągając za nadgarstek do środka dziewczynę. Zielińska oparła się plecami o ścianę i zaplotła ramiona na piersiach, posyłając ci spojrzenie mówiące „ co ty najlepszego wyrabiasz?”, ale gdy napotkała się na twoje oczy jej twarz momentalnie złagodniała.

-Herbata u mnie. Natychmiast.-nakazała głosem nieznoszącym sprzeciwu.



***

Twoja klatka piersiowa rytmicznie unosiła się i opadała. Powieki przymknięte były z powodu błogiego stanu jaki sprowadziła na ciebie Sara, której drobne palce wczepione były w twoje włosy.  Twoja głowa spoczywała na jej udach, a jej delikatne ruchy koiły twoją stłamszoną przez kilka godzin psychikę oraz skołatane nerwy. W powietrzu unosił się słodki aromat twojej ulubionej herbaty, a w tle rozbrzmiewała nostalgiczna melodia Never say Never, której słowami refrenu kierowała się Zielińska, abyś nie pozwolił swoim marzeniom odejść. Rozwarłeś oczy i posłałeś blondynce ciepły, pełen wdzięczności uśmiech. Odpowiedziała ci tym samym, a do ciebie dotarło, że po Andżelice była drugą osobą, która potrafiła swoim dotykiem i obecnością cię ukoić, kiedy wewnątrz się rozpadałeś. Wtem wiedziałeś, że musisz się jej trzymać, że to ona będzie twoim żaglem, który nie runie, nie pozwoli ci zatonąć.

-Nie wierzę, że mnie tam nie będzie. To jest jak jakiś koszmar.-sapnąłeś, wpatrując się pustym wzrokiem w stolik.

-Będziesz kiedy indziej i w równie ważnym momencie, zobaczysz.- przekonywała cię brązowooka, pocierając twoje ramie, gdy podniosłeś się do pozycji siedzącej.

-Tego nie wiesz.- mruknąłeś pod nosem.

-Bartek!-jęknęła pretensjonalnie, wywracając oczami.

Oplotłeś smukłe palce wokół jednego z jej ulubionych kubków i upiłeś łyk parującej cieczy. Z każdym kolejnym zdawałeś sobie sprawę, że to pierwsza noc, którą spędzasz po za domem, nie wliczając w to wyjazdów kadrowych czy klubowych. To musiało coś oznaczać, Bartku.

🌊

Witam, witam.
Bartek cholernie przeżywa  wydarzenia zeszłego rozdziału, a Sara go nie opuszcza i stara się nadstawić do wypłakania, ale też wesprzeć i dać mu solidnego kopa na przyszłość ;) Jak widać relacje owej dwójki robią się coraz lepsze :D Zobaczymy jak sobie Bartek dalej poradzi ;)  Niby nic spektakularnego się tu nie dzieje, ale ta historia będzie po prostu smutna, pełna wspomnień , a także wyposażona w jeden wątek, w który jeszcze nie wkroczyłyśmy, ale to niebawem.. Także zostańcie nawet jak teraz wieje nudą :D Całuję i widzimy się jutro na Filipiaku, a tu za tydzień! ;*

wtorek, 20 sierpnia 2019

Nurt czwarty


Na twoich ustach błąkał się szczery, promienny uśmiech, gdy zgromadzeni w chicagowskiej hali kibice wiwatowali z powodu waszego triumfu. Optymizmem i dumą napawał cię natomiast fakt, że to ty byłeś postacią wiodącą w walce toczącej się na terenie Stanów Zjednoczonych. Byłeś jednym z tych, którzy włożyli wiele wysiłku i serca, aby brązowy krążek zawisł na twojej jak i kolegów szyi. W takich momentach dziękowałeś sobie Bartoszu, że nie zdecydowałeś się rzucić siatkówki w kąt. Choć nie raz naszła cię myśl, aby opróżnić sporych rozmiarów szafę z klubowych jak i reprezentacyjnych strojów i upchnął je w worek na krańcu strychu, aby nie musieć ich już darzyć taką uwagą jak podczas sezonów. Westchnąłeś głośno do twoich myśli, wbijając błękitne tęczówki w kłębiaste, śnieżnobiałe chmury. Spokojne brzmienie utworu otulało twoje uszy za pomocą bezprzewodowych, czarnych słuchawek, a twoje powieki stawały się coraz bardziej cięższe, totalnie podatne na znużenie. Chwilę później zapadłeś w błogi sen z nikłym uśmiechem na ustach, bowiem ona znowu była obecna. Ponownie widniała przy tobie. Tym razem we śnie, ale nie zdawałeś sobie z tego sprawy. Twój umysł tak realnie odzwierciedlał rzeczywistość w jawie sennego marzenia, że nie potrafiłeś przyczepić się choćby do detali. Twoje kąciki ust wzbiły się na wyżyny, gdy w tłumie zgromadzonych na lotnisku ludzi dostrzegłeś znajomą, drobną sylwetkę, która ledwo sięgała nad ramie stojącego przed nią mężczyzny. Mimowolnie zaśmiałeś się pod nosem, kręcąc z niedowierzaniem głową nad tym komicznym, bawiącym cię niebywale widokiem. Starałeś się jednak utrzymać powagę i zagryzałeś policzki od wewnątrz, aby głośno się nie roześmiać. Gdy mikrofon powędrował w twoje dłonie jej czekoladowe tęczówki momentalnie odnalazły twoją twarz. Podziękowałeś zebranym na krakowskich Balicach sympatykom reprezentacji Polski za miłe przyjęcie i chwilę później oplatany byłeś drobnymi ramionami. Gdy Sara oderwała twarz od twojej kadrowej koszulki ujrzałeś jej perlisty uśmiech i zgromiłeś ją morderczym wzrokiem, gdy zmierzyła drobną dłonią twoje włosy.
-Witam mikrusa.- zachichotałeś na jej oburzenie wymalowane na jakże pogodnej przed chwilą twarzy.

-Też mi coś.- prychnęła twoja sąsiadka.- Nie mnie karmili odpadali z Czarnobylu.- odwdzięczyła ci się pięknym za nadobne, na co parsknąłeś śmiechem.

-To co w drogę?-posłałeś jej nikły uśmiech.

-Gratulację, Bedni. Jestem dumna, że mój sąsiad to medalista Ligi Narodów. –oświadczyła zadowolona, lawirując obok ciebie pomiędzy tłumami ludzi.

-No proszę! Jednak oglądałaś!

-Sąsiada miałam nie oglądać?! Proszę cię!

W miłej atmosferze przemierzaliście czarnym BMW dystans dzielący was od dawnej stolicy Polski do twojego rodzinnego miasta. Zielińska podzieliła się z tobą informacją odnośnie kolacji, której organizatorką była twoja rodzicielka i postanowiła uczcić twoje zwycięstwo w boju o brązowy medal w gronie najbliższych, w tym Sary, którą zaprosiła kilka godzin temu. Posłałeś jej łagodny uśmiech, bo cieszyłeś się, że spędzisz z nią jeszcze czas tego dnia, a właściwie wieczoru, ale wewnątrz wzdychałeś nad działaniem twojej matki, gdyż obawiałeś się, że ma ona przygotowany plan, który wcieli w życie podczas posiłku i doprowadzi do twojego związku z blondynką.

***

 -Chłopcy, uwierzcie mi, ale to naprawdę trudny wybór i dokonuję go z bólem serca. Wszyscy jesteście wspaniali, ale przepisy rządzą się swoimi prawami. Dlatego też postanowiłem, że na turniej do Gdańska nie zabiorę Kuby i Bedniego. Dziękuję wam…-głos trenera obijał się o twoje uszy, ale po kwestii odnoszącej się do ciebie i środkowego zaprzestałeś się na nim skupiać.

Dałeś z siebie wszystko. Walczyłeś na parkiecie do utraty tchu. Dzięki Sarze zyskałeś nowego impulsu by zabiegać o miejsce w reprezentacji Polski, by sobie je wypracować ciężką pracą i ambicją, ale jak widać na nic się to zdało. To był dla ciebie cios, Bartoszu. Miałeś opuścić szeregi kadry Vitala Heynena przed najważniejszą imprezą w sezonie, przed walką o paszporty olimpijskie. Można powiedzieć, że po części rozumiałeś jego wybór. W końcu nie od początku sezonu przelewałeś na boisku swoje maksymalne możliwości. Jednak teraz dostałeś bodziec w postaci sąsiadki, która polubiła oglądać cię w akcji i wspierała jak dobra znajoma, można rzec nawet, że jako przyjaciółka, ale ostatnimi czasy wylewałeś z siebie siódme poty by znaleźć posadę w składzie na kwalifikacje do Tokio. Westchnąłeś głośno i lustrowałeś uważnym wzrokiem twarz starszego mężczyzny, który oczekiwał twojej reakcji, jakiegokolwiek gestu, impulsu. Skinąłeś jedynie głową, zagryzając wargę, aby powstrzymać tlące się w twoich oczach łzy. Po chwili w towarzystwie Kochanowskiego opuściłeś pomieszczenie, w którym odbywało się zebranie i trzasnąłeś solidnie drzwiami.

-Dasz wiarę, że mnie tam nie będzie?! Nie będzie mnie z chłopkami w Gdańsku, rozumiesz?!- wrzeszczałeś do słuchawki, gdy blondynka zaakceptowała próbę połączenia.

🌊
Dzień dobry! ^^
Tak wiem, że to wyżej jest trochę puste i nie ma zbyt sensu, ale jakoś nie mogłam Was zostawić drugi dzień bez rozdziału, bo wiem, że z Łukaszem sprawę zawaliłam, aczkolwiek postaram się do końca tyg coś na niego napisać i wrzucić ;) Filipiak powinien być planowo, ale jeszcze do niego nie usiadłam, także nic nie obiecuję, ale się postaram haha :D Nie zabijcie mnie za powrót do tych bolesnych dla większości z Was pewnie czasów , ale akcja jakoś rozkręcić się musi :3 Mój brak punktualności to wina Fornala, bo zamiast pisać oglądam live także wybaczcie mi to xD Całuję i do zobaczenia za tydzień, a jutro na Bartku numer dwa ;*

poniedziałek, 12 sierpnia 2019

Nurt trzeci


Pośród chłopaków chodź na moment mogłeś odpocząć od plątaniny myśli. Z dłońmi wbitymi w kieszenie czarnych, kadrowych spodenek przemierzałeś chicagowskie ulice, parskając co jakiś czas śmiechem na wydobywające się z ust towarzyszących ci zawodników słowa, a w szczególności żarty. Kwolek czytał na głos wymianę wiadomości z blondynką za pośrednictwem Messengera, ukazując swoje niezrozumienie w związku z kłótnią jaką wszczęła Majka  i oczekując wsparcia jego zdania ze strony pozostałych przyjmujących. Pokręciłeś z niedowierzaniem głową nad jego zaangażowaniem z jakim tłumaczył wam powód kuchni i zachichotałeś pod nosem, spoglądając wymownie na chłopaków. Fornal wzruszył jedynie ramionami i nagle zaczął bujać biodrami na boku, a po chwili całkowicie pochłonął go taniec. Roześmiany obserwowałeś poczynania 21-latka, podążając obok Łukasika, który ripostował zachowanie młodszego kolegi, aby nie robił wstydu.  Chicago tętniło życiem, a skąpane w mroku stwarzało niepowtarzalny klimat, który nadawały temu miastu smugi światła uderzające od rozmaitych budynków. Błogość wypełniała cię od czubka głowy aż po same stopy. Przymykałeś powieki i wreszcie w pełni oddychałeś, Bartku. Wszelkie problemy życia codziennego, błahostki zniknęły. Byłeś tylko stary ty. Ten wesoły, pełen optymizmu chłopak, który z osiągnięciem wysokich celów chciał połączyć zobaczenie kawałka świata. Dlatego też rozkoszowałeś się amerykańskim miastem, syciłeś błękitne tęczówki rozmaitymi widokami i zagłębiałeś się z siatkarzami w luźnej, niekiedy zabawnej rozmowie.
-Pokażmy tym Amerykanom jak się bawią Polaki cebulaki!- wydarł się nagle Huber, który dołączył do waszej czwórki. –Miłość, miłość w Zakopanem!- wydobyło się z jego krtani.

-Polewamy się szampanem!- dołączył do niego Tomek, obejmując go ramieniem.

-Jako kapitan tej zajebistej drużyny Norbercie każe ci przestać.- oświadczył z powagą Kłos, ale po chwili parsknął śmiechem. –Fornal, ty też możesz się przymknąć.

Pozostała część kadry nie ukrywała oznak rozbawienia tą sytuacją. Salwy śmiechu chłopaków, w tym także twój obijały się o budynki, niosąc echem. Po chwili znajdowałeś się w już w zaciszu hotelowego pokoju. Zza drzwi łazienki docierał do ciebie odgłos obijającego się o brodzik strumienia wody, gdyż Huber okupujący z tobą pokój zdecydował się odświeżyć. Ty w tym czasie ponownie pozostałeś osamotniony ze swoimi kołatającymi myślami. Przystanąłeś przy wąskim, lecz rozciągającym się do samego sufitu oknie i wpatrywałeś się w usypiającą się powoli metropolię. Wtem twoje refleksje przerwał krótki dźwięk wydobywający się z twojego telefonu. Wyłowiłeś go z dna kieszeni spodenek i wzniosłeś nikle kąciki ust, dostrzegając na wyświetlaczu okrągłe zdjęcie uśmiechniętej blondynki.  Najechałeś na nie opuszkiem palca i odczytałeś treść wiadomości brzmiącej „powodzenia :*”.

-Po uśmieszku zgaduję, że jakaś panienka.- skwitował środkowy, który pojawił się w pomieszczeniu jedynie w bokserkach.

-Owszem, sąsiadka.-odparłeś, chowając komórkę.

Westchnąłeś głośno i przysiadłeś na rogu łóżka, wpatrując się pustym wzrokiem przed siebie. Andżelika też tak kiedyś czyniła. Przed każdym rozgrywanym przez ciebie meczem wysłała krótką wiadomość o treści „powodzenia, dasz radę, wierzę w ciebie”, dodając do tego serduszko. Ten gest ze strony Zielińskiej, to nawiązanie do twojej zmarłej dziewczyny przywołało stertę wspomnień, która zdążyła się okryć kurzem w twojej głowie i zapakować do pudełek. Poznając Młynarską nigdy nie przypuszczałeś, że będzie kobietą, która doszczętnie cię uzależni. Wsiąknęła w twoje serce jak woda w gąbkę. Nie pytała o pozwolenie, po prostu się do niego wkradła. Niezauważalnie, ale skutecznie. Jezioro Farskie. Miejsce, w którym rozpoczęła się wasza przygoda, wasze losy, ale też miejsce, w którym wszystko dobiegło końca w tak okrutny sposób. Blondynka odziana w kwiecistą, zwiewną sukienkę biegała po podłożu usłanym kamieniami, wołając roześmiana swojego psa, który był wówczas nieposłuszny. Pekińczyk o imieniu Luna rozbiegany przemierzał powierzchnię nad jeziorem, nie zwracając uwagi na swoją właścicielkę. Wtem oberwałeś znienacka gałęzią, którą kobieta chciała dostarczyć do pyska psiaka. Głowa pulsowała ci od intensywnego bólu, ale skończyło się jedynie na lekkim rozcięciu na czubku głowy. Andżelika po drodze na pogotowie, przepraszała cię trylion razy, prowadząc samochód spanikowana. Urzekała cię wtedy odrobinę swoim przejęciem, ale nic nie zapowiadało tego, że połączy was gorące, mocne uczucie. Na SOR okazało się, że niezbędne będzie szycie, ale nie byłeś na nią zły. Gdy spoglądałeś w jej oliwkowe tęczówki pełne troski czy sunąłeś oczami po lekko różowych ustach ozdobionych przez delikatny uśmiech  nie dało się na nią gniewać. Po czasie żartowaliście, że oberwałeś po głowie przez miłość. Nastało to, gdy pierwszy wasze dłonie splotły się ze sobą, a wy zdaliście sobie sprawę, że idealnie do siebie pasują. Powierzchnia twoich oczu stała się nagle szklista, a w gardle zebrała się sporych rozmiarów góra. Walczyłeś ze swoją słabością, ale jak mogłeś toczyć bój z miłością, która nadal w tobie siedziała, Bartoszu.

-Bedni, wszystko w porządku?-zapytał zmartwiony Norbert, utkwiwszy w tobie spojrzenie.

Skinąłeś głową, oddając mu niemą odpowiedź. Nie byłeś w stanie niczego z siebie wydusić. Twój umysł wciąż przysparzał ci perspektywę blondynki, która spanikowana przykładała drobne dłonie do rozchylonych ust, badając cię uważnym, rozbieganym wzrokiem. Później słyszałeś jej głos. Melodyjny, aksamitny, często układający cię do snu. Czułeś się jakby była tutaj z tobą, choć wiedziałeś, że to niemożliwe. Byłeś pewien, że wariujesz, ale nic dziwnego, Bartoszu. W końcu przedwcześnie straciłeś miłość swojego życia.

-Dobranoc.-mruknąłeś cicho w kierunku współlokatora.

-Kolorowych współlokatorze.- zachichotał Huber, układając się w łóżku z telefonem.

Ty natomiast zwróciłeś się do niego plecami, skrywając się pod ciepłą pierzyną, uprzednio pozbywając spodenek oraz koszulki. Po chwili jednak wpadłeś na lepszy pomysł. Zaledwie minutę później dosuwałeś za sobą osłonę od kabiny prysznicowej i odkręcając korek z ciepłym strumieniem wody wsparłeś się czołem o chłodne płytki, dając upust swoim emocjom. Słona ciecz błądziła po twoich policzkach, stapiając się z przeźroczystą cieczą, która spływała po twoim ciele.

   🌊
Cześć! ^^
Przychodzę troszkę wcześniej niż 12-ta, ale skoro już za trzy 11-ta miałam gotową część, bo Bartka piszę na bieżąco, to czemu by nie dodać haha :D Powiem Wam, że jest tu i nutka humoru i smutku, ale podoba mi się tu wyżej. Jestem w pełni z tego zadowolona :3 Mam nadzieję, że i Wam przypadnie do gustu ;) Za tydzień, a dokładniej we wtorek będę miała zdawkę z matmy, a raczej będę już po o tej porze, ale proszę Was trzymajcie kciuki, gdyż mam piękne plany na swoje studia połączone z siatkówką i naprawdę musi się udać! ^^ Całuję i do zobaczenia ;*( jutro o 12 na Filipiaku oczywiście :D)

wtorek, 6 sierpnia 2019

Nurt drugi


Po długim podziwianiu śnieżnobiałego sufitu beznamiętnym wzrokiem westchnąłeś głośno i poderwałeś się z miękkiego materaca, aby po chwili po wnętrzu domu rozniósł się huk zatrzaskiwanych przez ciebie drzwi. Włożyłeś w ten gest wszelkie pokłady siły i miałeś nadzieję, że dobitnie dałeś do zrozumienia rodzicielce, iż nie jesteś gotowy na patrzenie na przedstawicielki płci pięknej w perspektywie ewentualnej przyszłej partnerki oraz nadal gromadzi się w tobie irytacja spowodowana jej zachowaniem. Przymknąłeś powieki i zagłębiłeś dłonie w kieszeni dżinsów, zaciągając się łapczywie letnim, orzeźwiającym powietrzem. Lipcowe wieczory sprowadzały na ciebie ukojenie, bowiem w twoje ciało uderzał chłodny powiew wiatr, który był połączeniem rześkości oraz lekkiego strumienia ciepła, które było niczym w porównaniu do dziennego żaru jaki się lał z nieba na przestrzeni południa aż do wczesnych godzin wieczornych. Rozwarłeś oczy i wbiłeś spojrzenie przesiąkniętych błękitem tęczówek w budynek rozciągający się przed tobą. Potrzebowałeś czyjegoś towarzystwa, gdyż sam wariowałeś z natłokiem myśli, które  nagromadziły się w twojej głowie. Chciałeś też poznać Sarę, bowiem wydawała ci osobą wartą uwagi. Żal było nie skorzystać z jej zaproszenia. Tym bardziej, że była tutaj najprawdopodobniej całkowicie sama i nikogo w pobliżu nie znała. Ciekawiło cię jaka jest, co ją tu sprowadziło. Wzruszyłeś ramionami i powolnym krokiem skierowałeś się w stronę domu blondynki. Rozwarłeś furtkę, po czym pokonałeś usłaną kostką brukową ścieżkę do drzwi i nacisnąłeś dłonią na dzwonek, oczekując jej pojawienia się w progu. Podrygiwałeś stopą do rozbrzmiewającego w twojej głowie rytmu i omiatałeś przelotnym wzrokiem ogród otaczający dom. Wtem do twoich uszu dotarł szczęk zamka, a przed twoimi oczami pojawiła się dziewczyna, której twarz wychylała się zza drzwi.

-O jesteś!- twarz właścicielki lokum rozjaśnił promienny uśmiech.

-Cześć!- odwzajemniłeś jej optymizm.

Zanurzałeś się za nią w głąb domu, marszcząc lekko brwi z powodu ciemności jaka przeważała w salonie. Dwie, sporych rozmiarów świece widniały na szklanym stoliku, a gdy zbliżyłeś się do tego miejsca poinstruowany przez Sarę, by tam właśnie usiąść, do twoich nozdrzy wdarła się słodka woń pomieszana z lekką nutką cytrusów. Przez twoją głowę przewinęła się myśl, że dziewczyna źle odebrała twoją chęć poznania jej i zorganizowała randkę, tworząc tą jakże klimatyczną, romantyczną otoczkę. Momentalnie jej to nieśmiało zasugerowałeś, drapiąc się zmieszany po karku, a wtedy Sara spojrzała na ciebie rozbawiona i roześmiała się dźwięcznie, kręcąc z niedowierzaniem głową.

-Naprawdę tak pomyślałeś?!- parsknęła, zanosząc się śmiechem.- Boże! Zapaliłam te świecę, bo uwielbiam sobie tak siedzieć w ciemności i robić klimacik.- zachichotała.- Po za tym człowieku za kogo ty mnie masz?! Po wniesieniu zakupów miałam się w tobie zakochać?!- wytrzeszczyła oczy.

-Jejku, przepraszam.-  wykrztusiłeś z siebie, spuszczając głowę zawstydzony swoim stwierdzeniem.-Ja… Nie wiem czemu tak pomyślałem.- twoje salwy śmiechu obijały się o ściany domu.-Inne jeszcze szybciej się zakochują.- wzruszyłeś ramionami.

Brązowooka popatrzyła na ciebie rozchichotana, kręcąc z niedowierzaniem głową. Powędrowała do kuchni, a ty odkrzyknąłeś w jej kierunku swoje wymagania odnośnie herbaty, jaką miała przyrządzić. Rozsiadłeś się wygodnie na sofie i stwierdziłeś, że naprawdę swobodnie czułeś się w towarzystwie blondynki. Może odpowiadało za to jej podejście do twojej osoby? To, że była taka pozytywna i wesoła, a ty potrzebowałeś takiego promyczka słońca w swoim otoczeniu, aby oderwać się od tragedii, która nadal tkwiła w tobie gdzieś głęboko. Ona była słońcem, które przebiło się przez twoje ciemne chmury.  Po chwili z parującymi kubkami pojawiła się w okupywanym przez ciebie pomieszczeniu i opadła na miejsce obok ciebie, wręczając ci jedno z naczyń. Oplotłeś je smukłymi palcami i zatopiłeś wargi w gorącej cieczy, upijając jej niewielki łyk. Słodki posmak brzoskwini z domieszką mango rozniósł się po twoim gardle, pieszcząc kubki smakowe oraz wysyłając falę ciepła po twoim ciele.

-Co cię tutaj sprowadziło?- uniosłeś brew, spoglądając na jej twarz.

- Cóż… Chciałam zamknąć za sobą przeszłość.- westchnęła głęboko, bawiąc się palcami.-Trafiłam na nieodpowiedniego faceta i tak oto jestem tutaj z dala od niego. –sprecyzowała.

-Rozumiem.- skinąłeś głową.- Nie znam cię, ale wydajesz się być naprawdę w porządku, dlatego zaryzykuje stwierdzenia, ze nie wie co stracił.- posłałeś jej ciepły uśmiech, który odwzajemniła.- Jesteś tutaj sama?

- Moja przyjaciółka mieszka w Zabrzu. Niebawem też się tutaj wprowadzi.-zamoczyła usta w malinowym roztworze.-A ty? Opowiedz coś o sobie, Bartku.- uraczyła cię pokrzepiającym uśmiechem.

Takim oto sposobem zagłębiłeś Zielińską w swój życiorys. Popijając smakowy napar wykładałeś jej wszystkie istotne fakty ze swoje życia, omijając szerokim łukiem opowieść o Andżelice, bowiem rana ta była nadal świeża, a przede wszystkim nie ufałeś jej, aby dzielić się z nią tak intymną historią ze swojego życia. Znaliście się od kilku godzin, a właściwie poznawaliście się. To było zbyt wcześnie na wyjawianie takich szczegółów ze swojego życia. Po godzinie rozmowy Sara poderwała się z kanapy i pognała przygotować wam coś do jedzenia. Zajadałeś się kanapkami z korniszonem oraz szynką i zanosiłeś się śmiechem, powracając wspomnieniami do zabawnych sytuacji kadrowych.

-Naprawdę ten cały Szalupa poślizgnął się na twoich majtkach i wyjebał się, uderzając głową o łóżko?!- parsknęła rozbawiona, a gdy skinąłeś głową kontynuowała.- Boże! Dziwie się, że on jeszcze żyje!

-Głupi ma zawsze szczęście, a Arczi to niepodważalny przedstawiciel tej grupy ludzi.- skwitowałeś ze śmiechem.

- Dziękuję za zaufanie i wyjawienie mi kim jesteś.- uraczyła cię wdzięcznym uśmiechem.- To zapewne trudne, bo wiadomo jak ludzie na tą patrzą…

Pokiwałeś głową nad jej słowami i dopiłeś ostatni łyk herbaty drugiego dzisiaj kubka. Zerknąłeś przelotnie na zegar widniejący na wyświetlaczu telefonu i oświadczyłeś, że się będziesz zbierał. Blondynka jak kilka godzin wcześniej odprowadziła cię do drzwi i podziękowała za mile spędzony czas, sugerując kolejną wizytę na wieczorną herbatę, która była świetnym pretekstem to rozmowy. Wsparłeś się o drzwi i ochoczo pokiwałeś głową, bowiem potrzebowałeś jej dobrej energii w swoim otoczeniu. Dziewczyna niespodziewanie przylgnęła twarzą do twojej koszulki i objęła cię drobnymi ramionami, przytulając lekko do siebie. Mimowolnie kąciki twoich ust drasnęły wyżyny, gdyż był to niezwykle przyjemny i miły gest. Odwzajemniłeś uścisk i posłałeś jej pełen ciepła uśmiech, zamykając za sobą drzwi. Sara Zielińska była kimś za kogo postawienie na swojej drodze mogłeś być wdzięczny, Bartku.

                                                                                                                                      🌊
Hello! ^^
Przychodzę do Was z kolejną częścią, ale jestem z niej mega niezadowolona, lecz nie mam siły na pisanie nowej odsłony tej części. Jakoś takie te opisy i dialogi są takie sobie, ale cóż.. Będzie lepiej mam nadzieje :3 Bartek ma naprawdę dobry kontakt z Sarą, a ona chyba też go polubiła ^^ Całuję i do zobaczenia za tydzień! ;*

poniedziałek, 29 lipca 2019

Nurt pierwszy


Wbiłeś wzrok w ekran telefonu, sunąc po nim opuszkiem palca, aby z playlisty popularnego portalu muzycznego wybrać odpowiedni utwór. Po chwili w twoich bezprzewodowych słuchawkach rozbrzmiewała energiczna melodia, która skutecznie miała pobudzić twoje ciało wraz z umysłem do aktywności fizycznej. Uparcie odtwarzałeś schemat rozgrzewki wypracowany przez ciebie na dystansie kilku minionych lat, choć twoje nastawienie psychiczne podpowiadało ci, aby zostać w domu i odpuścić sobie chwytanie promieni lipcowego słońca, lecz skoro już trener zauważył w tobie potencjał i przydatność na ten jakże wyczerpujący maraton kadrowy zdecydowałeś się w pełni wykorzystać tą szansę. Poświęciłeś kilka minut każdej partii mięśni, która była niezbędna do rodzaju wysiłku na jaki się zdecydowałeś i podreptałeś do bramki, zmieniając towarzysząca ci piosenkę na bardziej preferowaną. Gdy twoje stopy znalazły się za posesją rodziców przesiąknięte błękitem tęczówki natrafiły na czarne BMW, przy którego bagażniku widniała drobna, kobieca sylwetka. Zmarszczyłeś brwi, bowiem dom usytuowany naprzeciwko twojego rodzinnego azylu nie był zamieszkiwany od trwałego czasu. Państwo Adamiak opuścili go zeszłego lata, ale jak spostrzegłeś ktoś wreszcie zawiesił na nim oko. Przedstawicielka płci pięknej, której dotąd tu nie widziałeś, przytrzasnęła klapę od bagażnika samochodu i wtedy jej twarz zwróciła się ku tobie. Blondynka zdecydowanie nie radziła sobie z nadmiarem rzeczy jaki znalazł się w jej dłoniach, dlatego też rozglądając się uprzednio przez ulice przebiegłeś na drugą stronę i pokręciłeś z dezaprobatą głową, wyrywając z jej drobnych dłoni siatki z produktami spożywczymi.

-Pomogę.- oświadczyłeś, posyłając jej lekki uśmiech.

Nieznajoma skinęła głową bez słowa i rozwarła przed tobą drzwi, instruując cię gdzie powinieneś umieścić jej zdobycze z supermarketu. Posłusznie opuściłeś je na blat stołu w kuchni i skierowałeś na nią swój wzrok. Delikatne rysy twarzy otulone były jasnymi kaskadami lejącymi się na jej chude ramiona, a brązowe, duże oczy emanowały ciepłem i skryte były pod wachlarzem czarnych, długich rzęs. Musiałeś przyznać, że twoja nowa sąsiadka była naprawdę urodziwa. W umyśle już odtwarzałeś prawdopodobne teksty kolegów z kadry, gdy zagaisz tylko o nowej dziewczynie z sąsiedztwa. Miałeś ochotę się roześmiać, ale zapewne kobieta uznałaby to za dziwne, zważając na to, ze nic nie powiedziałeś. 

-Dziękuję ci bardzo za pomoc.- łagodny, melodyjny głos otulił twoje uszy, a jej usta wyposażone zostały we wdzięczny uśmiech.- Sara.- rzuciła, wysuwając w twoim kierunku drobną dłoń.

-Bartek.- rzekłeś, ściskając jej rękę przez swoją.- Nie ma sprawy.- wzruszyłeś ramionami.- Jesteś tutaj nowa?- posłałeś jej lekki uśmiech.

-Owszem. Wprowadziłam się wczoraj.- odparła, opierając się nonszalancko o jedną z szafek. 

-Gdybyś czegoś potrzebowałam to jestem po drugiej stronie.-zaśmiałeś się.- Chętnie bym porozmawiał, ale właśnie miałem iść pobiegać. -poczułeś lekkie zakłopotanie tym, że tak szybko chciałeś ją opuścić.- Także do zobaczenia może później.-puściłeś jej oczko.

Nim się obejrzałeś a zostałeś przez nią odprowadzony do drzwi i zaproszony na wieczorną herbatę. Ochoczo przystałeś na jej propozycję, gdyż wydawała się naprawdę interesująca osobą, ale z drugiej strony zalały cię wyrzuty sumienia. Dotąd nie kontaktowałeś się z żadną kobietą i  czułeś się nie fair  stosunku do Andżeliki, choć to wydawało ci się odrobinę niedorzeczne, gdyż ona nie stąpała już po tym świecie. Otoczyłeś się murem obronnym, co było skutkiem tragedii mającej miejsce ponad rok temu. Nie potrafiłeś po prostu przebywać w towarzystwie innej kobiety po tym feralnym wydarzeniu.  A może nawet nie starałeś się to czynić? Na dodatek Sara była blondynką podobnie jak Andżelika i nieco dobijał cię ten fakt, gdy na nią spoglądałeś, bowiem przez twoją głowę przewijał się obraz twojej ukochanej. Pokręciłeś stanowczo głową, łaknąc odpędzić od siebie natarczywe myśli i poderwałeś się do truchtu, uruchamiając aplikację upamiętniającą osiągane przez ciebie wyniki. Przymknąłeś powieki, rozkoszując się błogim uczuciem subtelnego wiatru, który owiewał twoją twarz oraz ciało. Rytmicznie uderzałeś stopami o powierzchnię chodnika i  skręciłeś w prawą stronę. Rozpędziłeś się, pobudzając mięśnie do większej pracy. Po chwili ponownie zwolniłeś tempo i uraczyłeś odrobiną uwagi to przywołujące sterty wspomnień miejsce. Znienawidzone przez ciebie jezioro. W głowie mimowolnie odtworzyłeś wizję okręcanej wokół własnej osi blondynki, której ciało okrywał jedynie materiał bikini. Westchnąłeś głośno i zwiększyłeś szybkość, narzucając organizmowi większe obroty, chcąc pozbyć się z głowy tych pogarszających twój stan psychiczny obrazków.  Choć kogo ty oszukiwałeś, Bartku. Te widoki jedynie dobijały cię ostatecznie do dna czy zwieńczały twoje pozbawione sensu życie. Nawet biało-czerwona koszulka meczowa z numerem dwadzieścia dwa nie była w stanie stuprocentowo nakierować twojego życia na jakąkolwiek ambicje. Reprezentacja Polski nie była już priorytetem jak wcześniej. Choćby podczas obecności na parkiecie przy tysiącach kibiców, skwarze na trybunach  twój tor myśli ocierał się o nią.  Nigdy nie umiałeś całkowicie pozbyć się jej z myśli. Nie posiadałeś już zarysów przyszłości w swoim umyśle jak niegdyś miałeś ich nadmiar, gdy obok ciebie widniała roześmiana Andżelika. Wypuściłeś powietrze ze świstem, przystając na moment i chwyciłeś się swoich włosów, czując otulający twoje ciało obłęd.

-Nie radzę sobie, kochanie.- wypowiedziałeś łamiącym się głosem.- Nie radzę sobie bez ciebie.- szepnąłeś, a powierzchnia twoich oczu stała się lustrzana.

Zadarłeś głowę i spojrzałeś w błękitne niebo, wykonując niemy błagalny gest o pomoc. Doznawałeś z nią dziwnego powiązania. Miałeś jakieś cholernie dziwne przeczucie, że cię obserwuje, widzi i stara wspierać, kiedy o to prosisz. Także teraz o to upraszałeś. Po chwili dziwnym trafem stan niemocy minął, a twój umysł ponownie nakazał ci się zaprzeć i ukończyć zamierzony dystans jaki narzuciłeś sobie przed opuszczeniem domu. Truchtałeś otulony brzmieniem ulubionych utworów, które zalewały cię sporymi pokładami motywacji oraz energią na kolejne metry. Na ostatecznym odcinku poderwałeś się do sprintu i z płytkim oddechem wkroczyłeś do wnętrza budynku, w którym się wychowałeś. Otarłeś dłonią kropelki słonego potu błądzące po twoim czole, gasząc jednocześnie pragnienie jakie narastało w tobie z każdym pokonanym kilometrem. Sok pomarańczowy skutecznie cię orzeźwiał, wypełniając potrzebę przyswojenia płynów po treningu.

-Bartuś, widziałeś?- zagaiła do ciebie kobieta przekraczająca próg kuchni.- Mamy nową dziewczynę na osiedlu.- oświadczyła, przyglądając ci się uważnie.

-Wiem, mamo.- odparłeś, odstawiając napój do lodówki.- Miałem ją już okazję poznać. Ładna.-skwitowałeś promiennym uśmiechem.

-Dobrze, że ci się spodobała, bo właśnie miałam zasugerować byś może z tego faktu skorzystał.- mrugnęła do ciebie porozumiewawczo.

-Mamo, daruj sobie.- powiedziałeś chłodno.

-Bartek, nie możesz wiecznie opłakiwać straty Andżeliki.- westchnęła rodzicielka.

-Myślisz, że tak łatwo jest po prostu żyć normalnie po tym co się wydarzyło?!- parsknąłeś, kręcąc z niedowierzaniem głową.- Będę u siebie, ale nie wchodź, jeśli to niekonieczne.- dodałeś cierpko.

-Bartek!- jęknęła bezradnie. 

                                                                                                                                        🌊
Hello! ^^
Miałam to wrzucić równo o 12 w nocy, by rano było co czytać, ale za namową pewnej Pani dodaje Wam ten rozdział świeży niczym bułeczka, bowiem pisany w nocy już teraz :D Ogólnie to właśnie o północy będę publikować nowe części na obecnych historia, gdy tylko będę miała zapas. Jeśli nie to może to mieć miejsce w ciągu dnia jak każdy normalny człowiek robi :D Ja lubię to uczucie, kiedy budzę się, a tu spam powiadomień z Wattpada czy bloga ^^  Ten rozdział jest dla mnie troszeczkę pusty, ale cóż początku bywają trudne. Chciałam zobrazować sytuację mentalną Bartka oraz wpleść naszą główną bohaterkę ^^ Mam nadzieję, że się to Wam spodoba, bo ja ogólnie jetem zadowolona ;3 Całuję i do zobaczenia tutaj za tydzień, a jutro na Bartku ( o 12 jak wspomniałam :D ) ;*