czwartek, 24 października 2019

Nurt ostatni.


Po wyjawieniu prawdy blondynce ponownie zalało cię tsunami wyrzutów sumienia, z którymi nie potrafiłeś sobie poradzić. Nie rozmawiałeś z nią o uczuciu jakim cię darzyła. Nie miałeś siły po swoim wyznaniu tego robić. Zbyt wiele wysiłku psychicznego cię to kosztowało. Uderzyłeś mocno w komodę znajdującą się w twoim pokoju, aby wyładować frustracje względem samego siebie z powodu nie udzielenia jej wtedy pomocy. Jakaś bariera runęła, ściana została zmiażdżona i znowu morze bólu zalało twoje wnętrzności, przywierając cię swoim ciężarem. Z twojego gardła wydobył się rozległy jęk, a szloch wstrząsnął twoim smukłym ciałem. Ponownie stałeś się tym bezbronnym, bezsilnym Bartoszem, który polegał pod ciężarem przeszłości. Rany na nowo się w tobie otworzyły, a sączyło się z nich jeszcze więcej szkarłatnej krwi niż dotąd. Myślałeś, ba byłeś przekonany, że jesteś już wystraczająco silny, aby opowiedzieć o tym koszmarze Sarze. Tak naprawdę byłeś cholernie słaby. Może nigdy nie zdołasz odbudować swojej psychiki w stu procentach? Jak miałeś walczyć o najwyższe trofea na parkiecie siatkarskim skoro przygniatał cię najmniejszy detal, wzmianka o twojej ukochanej? Prychnąłeś pod nosem i zauważyłeś, że z mebla zsunęła się wasza wspólna fotografia. Runąłeś na kolana i pozwoliłeś dać upust targającym tobą emocjom. Tuliłeś do siebie szkło, za którym kryła się promienna twarz Andżeliki oraz jej błyszczące, darzące swoim ciepłem twoją osobę oczy i łkałeś pozbawiony wszelkiej nadziei na lepsze jutro. Słona ciecz źrebiła tor w twoich bladych policzkach, a ciałem co rusz wstrząsał dreszcz. Rozpaczliwy ból zawładnął całym tobą, Bartoszu. Wsparłeś się plecami o mebel i wpatrywałeś w zdjęcie, choć twój wzrok był zamglony za sprawą łez. Nie spodziewałeś się, że wyjawienie prawdy twojej sąsiadce tak mocno się na tobie odbije. Nim się zorientowałeś znalazłeś się na łóżku i tuląc do siebie fotografię wyczerpany burzą emocjonalną zasnąłeś.


***


Po zebraniu myśli podczas porannej kawy zapakowałeś walizkę, którą ledwo wczoraj otworzyłeś i zdecydowałeś się wyjaśnić całkowicie sprawę z Zielińską. Po wczoraj miałeś całkowitą pewność, że zasługiwała na godne traktowanie i prawdę, dlatego też umówiłeś się z nią w jednej z kawiarni w centrum miasta. Palcami przeczesałeś włosy i nacisnąłeś na klamkę drzwi, za którymi krył się lokal. W kącie kawiarenki spostrzegłeś blondynkę odzianą w dżinsową koszulę oraz czarne spodnie. Wzrok skupiony miała na wyświetlaczu telefonu, więc wykorzystałeś okazję i zameldowałeś się naprzeciwko niej. Przywitałeś ją przelotnym pocałunkiem w policzek i zająłeś miejsce po drugiej stronie. Przewracałeś w dłoni telefon, denerwując się niesamowicie. Zadarłeś spojrzenie na blondynkę, która posłała ci pełen ciepła uśmiech, oświadczając, że zamówiła ci twoją ulubioną kawę. Skinąłeś głową na jej słowa i w geście podziękowania także się uśmiechnąłeś. Zamoczyłeś usta w gorącej cieczy i zdecydowałeś się rozpocząć rozmowę.

-Dużo myślałem o tym co mi wczoraj powiedziałaś.-wypowiedziałeś niepewnie na nią spoglądając.

-Naprawdę?- uniosła brew.- Powinieneś odpocząć psychicznie po tym co ty mi powiedziałeś. Widziałam, że paliło się u ciebie w pokoju światło przez całą noc. Nie spałeś?-w jej czekoladowych tęczówkach emanowała troska.

-Tak właściwie to zasnąłem nie wiem nawet kiedy. Byłem wyczerpany płaczem, furią…

-Doceniam to, że mi powiedziałeś. Dziękuję.-chwyciła cię za dłoń i ścisnęła ją mocno.

-Zasługiwałaś na prawdę. Teraz też zasługujesz, dlatego chciałem ci powiedzieć, że ja nie potrafię. Nie mogę z tobą być, bo cię nie kocham i potrafię już nikogo pokochać. Boję się krzywdy, bólu i jesteś dla mnie naprawdę ważna, ale nie w takiej kwestii jak ja dla ciebie.-wylałeś z siebie potok słów.

-Rozumiem, Bartek.- skinęła głową, ale w jej oczach zaszkliły się łzy.- Gdybyś kiedyś to wiedz, że będę czekać.- posłała ci lekki uśmiech.-Przepraszam.- dodała i wybiegła z lokalu.

Nie chciałeś jej ranić. Była zbyt kochana dla ciebie. Dotąd nie zaznałeś takiej troski i ciepła jakim cię obdarowała w tak krótkim czasie waszej znajomości, ale oczywiście wszystko popsułeś, Bartku. Dopiłeś ciepłą jeszcze Latte i poderwałeś się z miejsca, pragnąc znaleźć się w zaciszu rodzinnego domu. Jesienny wiatr musnął twoją twarz, ale nie potrafił otrzeźwić twoich myśli. Westchnąłeś głośno, dochodząc do wniosku, że musisz uczynić jedną rzecz. Tuż po przekroczeniu progu rodzinnego domu upewniłeś się czy jesteś tutaj jedynym domownikiem i kiedy okazało się to faktem sięgnąłeś po buteleczkę z lekami nasennymi rodzicielki. Wysypałeś jej zawartość na smukłą dłoń i wpakowałeś do buzi, popijając wodą. Nie wiedziałeś nawet, kiedy stałeś się znużony. Do twoich uszu dobiegał znajomy, damski głos oraz odczuwałeś potrząsanie twoim ciałem, ale twoje powieki były tak cholernie ciężkie.

-Bartek, nie zostawiaj mnie! Do cholery!- krzyczała blondynka, którą po chwili ujrzałeś.

-Sara, ale ja musiałem. Ja sobie nie radzę.-wybełkotałeś.

-Masz mnie. Damy radę.- splotła swoje palce z twoimi.

Wtem dostrzegłeś, że znajdujecie się w karetce, a ty otrzymałeś od Boga szanse na nowe życie. Zrozumiałeś, że z tak zawziętą przyjaciółką obok w końcu uporasz się ze stratą ukochanej, a Sara wykaże się wyrozumieniem i nie będzie napierać na związek. Owszem, wyrządziłeś jej krzywdę, odrzucając ją, ale ta kobieta nie potrafiła się od ciebie trzymać z daleka.

-Damy.-powtórzyłeś, ściskając jej dłoń.- Jesteś moim aniołem. Dosłownie.-wychrypiałeś.

-Wiem i będę nad tobą dalej czuwać. Dla Andżeliki.-po jej policzku spłynęła pojedyncza łza.

Nie byłeś świadom tego, ze właśnie wtedy dotarło do niej, że z nią nie wygra i że poddaje się bez walki, bo cię kocha.

~
Hello! ^^
Challange accepted i oto jest 2/3 rozdział, które planowałam dziś dodać :D Został jeszcze Łukasz, ale zobaczę czy się z nim uporam :P Jak widzicie kończymy losy Bartka i  Sary. Plan od początku był taki, że Bedni nie będzie potrafił odwzajemnić jej miłości i tak też się stało. Co mało chciał z powodu tej krzywdy jaką jej wyrządził odejść, gdyż obydwie kobiety, które były dla niego ważne zawiódł. No, ale na szczęście mamy happy end, który wpadł mi do głowy dosłownie przed pisaniem tego epilogu ^^ Także mam nadzieję, że nikogo nie zawiodłam, bo z siebie jestem dość zadowolona :3 Nie było fajerwerków, ale chyba było w porządku, więc odchodzę z nimi zadowolona :D Dziękuję za wszystkie komentarze, miłe słowa, obecność, odsłony oraz gwiazdki! <3 Jesteście kochane <3 Całuję mocno i do zobaczenia na pozostałych opowiadaniach! ;*

sobota, 12 października 2019

Nurt jedenasty


Wzniosłeś kąciki ust w bladym uśmiechu, gdy twoja rodzicielka postawiła przed tobą talerzyk z własnym wypiekiem, odrywając wzrok od obrazu osiedla na jakim mieścił się twój rodzinny dom. Chwyciłeś za uchwyt śnieżnobiały kubek i zamoczyłeś usta w ciemnym napoju, napawając się jego wyrazistym, aromatycznym zapachem. Smakiem również cię nie zawodził i podtrzymywał twój organizm przy przyzwoitym funkcjonowaniu po drugiej nieprzespanej z kolei nocy. Wspierałeś głowę na ramieniu, wpatrując się w dom usytuowany po drugiej stronie ulicy. Westchnąłeś głęboko, bowiem udanie się tam nie było wcale takim łatwym jak się mogło wydawać, a dziewczyna zamieszkująca ten budynek została przez ciebie potwornie potraktowana, z czego zdawałeś sobie doskonale sprawę. Pokręciłeś głową, nadal nie mogąc się pogodzić z tym jak cholernie niedojrzale postąpiłeś po mimo dwudziestu pięciu lat na swoim karku. Straciłeś tak wartościową osobę jaką była Sara Zielińska na rzecz swojej oszczerbionej psychiki, na która od dawien dawna powinieneś pracować, a nie udawać, że nic się nie stało. Byłeś mądrym po szkodzie, Bartku. Wbiłeś mały widelczyk w jabłecznik kobiety, która wydała cię na ten świat i wpakowałeś niewielki kawałek do buzi, delektując jego posmakiem kubki smakowe. Posłałeś jej ciepły uśmiech, wychwalając jej wypiek i ponownie wbiłeś spojrzenie w posiadłość blondynki.

-Musisz w końcu tam pójść.-namawiała cię kobieta, która właśnie parzyła sobie herbatę.

-Wiem, ale nie mam odwagi.-mruknąłeś, spuszczając wzrok na słodkość.

-Miałeś odwagę iść za marzeniami, to i tu będziesz miał, synku.-potarła pokrzepiająco twoje ramie.

Skinąłeś głową na jej słowa i poderwałeś się z miejsca z zamiarem udania do blondynki. Musnąłeś ustami policzek rodzicielki i przymknąłeś za sobą drzwi. Po rozejrzeniu się przeszedłeś na drugą stronę ulicy i wypuszczając powietrze ze świstem nacisnąłeś dzwonek. Czubkiem buta źrebiłeś tor w wycieraczce, oczekując na otwarcie drzwi. Gdy usłyszałeś charakterystyczny szczęk zamka wprawionego w ruch zadarłeś głowę ku górze i napotkałeś na swojej drodze czekoladowe tęczówki, których źrenice raptownie się powiększyły.

-Bartek?! Ale co ty tutaj…?!-pisnęła zdumiona.

-Przyleciałem wszystko naprawić.-odparłeś cicho, spuszczając wzrok.

-Nie masz prawa tutaj być ani znowu wpierdalać się z butami w jej życie.-warknęła brunetka, która wyłoniła się zza jej pleców.

-Pozwól, że sama za siebie zadecyduje.-odpowiedziałeś jej ze stoickim spokojem.

Po przepychance słownej przekroczyłeś próg mieszkania swojej byłej przyjaciółki. Wykrzywiłeś kąciki ust w subtelnym uśmiechu, gdy postawiła przed tobą parujące naczynie, a po zatopieniu w nim ust okazało się, że jest to twoja ulubiona herbata, którą konsumowałeś u niej podczas pierwszej wizyty. Brzoskwinia z domieszką mango przywoływała ci miłe wspomnienia z początku waszej relacji, która teraz praktycznie nie istniała. Zwilżyłeś wargi ciepłym naparem i chrząknąłeś, aby przywołać na siebie jej uwagę.

-Sara, ja przepraszam. Zachowałem się jak skończony palant. Nie powinienem wtedy mówić o żadnym końcu znajomości i tych wszystkich słów. Tęskniłem za tobą, tam we Włoszech i żałuję, bo stałaś się jedną z ważniejszych osób w moim życiu.-wypowiedziałeś, spoglądając niepewnie, aby po chwili ująć w dłonie jej drobną rękę.

-Bartek, ale twoja słowa nie naprawią tej rany jaką spowodowałeś.-sapnęła z wyraźnym bólem widniejącym w jej pięknych oczach.-Ja jestem wyrozumiałą osobą, ale twoje zachowania nie byłam i nadal nie jestem w stanie pojąć. Chciałam dla ciebie dobrze, a ty mnie zraniłeś.-zachłysnęła się powietrzem, a po jej policzkach zaczęły skapywać słone łzy.

-Nie płacz, błagam.-jęknąłeś błagalnie, ocierając dłonią wilgotne obszary na jej twarzy.- Zrobiłem to z powodu przeszłości. Prawda jest taka, że boję się bliskości.

-Proszę cię! Co ty możesz o tym wiedzieć?! To ja zostałam podle potraktowana przez byłego, a mimo wszystko zakochałam się w tobie! Bo tak kurwa! Kocham cię Bartek!  Nie wiem kiedy to się stało, ale tak właśnie jest!- poderwała się z miejsca i przystając naprzeciw ciebie, wykrzyczała ci te słowa prosto w twarz.

-Co?-wydobyłeś z siebie jedynie, mrugając kilkukrotnie po wstaniu z kanapy.- Ja…

-Teraz też uciekniesz, zostawiając mnie z tym samą?

-Nie.

Otuliłeś ją szczelnie swoimi ramionami, przywierając do niej swoim ciałem. Gładziłeś jej plecy, aby wyeliminować szloch jakim zanosiła się od dobrych kilkunastu minut. Serce ci się krajało, kiedy podziwiałeś do jakiego stanu ją doprowadzałeś, jak rozbita psychicznie była, a przecież do tak niedawna była promykiem słońca, światłem w tunelu. Sunąłeś dłonią po jej włosach, prosząc aby usiadła, gdy zajrzałeś jej głęboko w oczy i zdecydowałeś się wyznać prawdę. Może i nie znałeś jej zbyt długo, ale zdałeś sobie w końcu sprawę, że w pełni na nią zasługiwała.

-Rok temu, w czerwcu przytrafiło się coś czego totalnie się nie spodziewałem i ścięło mnie totalnie z nóg. To wydarzenie zmieniło wszystko, całe moje życie, mnie. Moja dziewczyna utonęła w miejscu, w którym się poznaliśmy, spędzaliśmy dużo wolnego czasu i nagle przestało mi się ono pozytywnie kojarzyć. Byłem tam, ale sparaliżowało mnie. Nie mogłem zrobić totalnie nic. Kobieta, która była świadkiem nie potrafiła pływać, a gdy szok u mnie minął było już za późno.- chlipałeś w jej ramie, czując falę obezwładniającego cię bólu. –Straciłem ją, rozumiesz?! Odeszła na moich oczach! Przez mnie! Gdybym tylko…

-Bartek…-odezwała się drżącym głosem.

-Nic nie mów.-momentalnie ją uciszyłeś.

~
Korzystając z  wolnej chwili oraz dobrego samopoczucia naszło mnie na pisanie i oto jest coś chyba w miarę sensownego  :D Choć uważam, że troszkę ten rozdział sknociłam, bo Bartek miał inaczej przekazać Sarze prawdę i bardziej emocjonalnie do tego podejść :/ No, ale cóż chyba nie jest źle. Pozostawiam Wam to do oceny i uciekam albo do serialu albo tworzyć coś dalej ^^ Całuję i do zobaczenia ;*



piątek, 4 października 2019

Nurt dziesiąty


Z dłońmi wbitymi w kieszenie dżinsów przemierzałeś włoskie uliczki, pozwalając promykom październikowego słońca muskać swoją twarz. Twój wzrok wodził po obiektach zgromadzonych wokół, otwierając w twoim umyśle obraz roześmianej, pogodnej blondynki, która jeszcze w ubiegłym sezonie towarzyszyła ci na tej ziemi. Zasznurowałeś wargi, zacisnąłeś szczękę i starałeś się powstrzymać przed uronieniem potoku łez. Wydawało ci się, ze po przez obecność Sary w swoim życiu stałeś się silniejszy, że byłeś mniej podatny na bolesną, ale jakże piękną przeszłość u boku Andżeliki, lecz okazało się to jedynie wyimagowaną rzeczowością, która była zupełnie inna. Teraz zaledwie kilka tygodni po opuszczeniu granic ojczyzny brakowało ci twojej sąsiadki. To ona była kotwicą, która trzymała w tobie masę energii i wyławiała ją na brzeg z samego twojego dna. Właśnie w tym momencie dotarło do ciebie, że przy niej nie zdarzało ci się uciekać myślami do Młynarskiej. Była twoim ukojeniem, którego tutaj bardzo potrzebowałeś. Westchnąłeś głęboko i wsparłeś się dłońmi o barierkę mostu, przy którym przystanąłeś. Strumień krystalicznej wody przypominał ci o tragedii jaka cię spotkała, ale mimo wszystko uwielbiałeś podziwiać ten żywioł, choć zabrał ci coś tak cennego. Coś bardziej wartościowego niż złoto. Spoglądałeś na swoje odbicie w tafli wody i z nostalgią wypełniającą cię doszczętnie stwierdziłeś, że nie przypominałeś tego Bednorza z przed roku. Tego chłopaka, który pałał niesamowitą energią, zarażał życiem i z którego twarzy niezwykle trudno było zmyć świetlisty uśmiech. Twoje błękitne tęczówki stały się matowe, pozbawione blasku, zupełnie puste jakby ktoś odpiął je od źródła zasilania jak wtyczkę od prądu, a przecież Andżelika była źródłem twojego zasilania. Skryłeś twarz w dłoniach i pokręciłeś głową. W tym momencie jakby dotknęło cię złudzenie, bowiem poczułeś jej otumaniający zapach i powiew wiatru na skórze swojego karku zupełnie tak jak tego pamiętnego wieczoru, pierwszego jaki spędziliście w Modenie. Miasto wtedy skąpane było w mroku i rozświetlane jedynie przez uliczne latarnie, a wy uznaliście to za urokliwe, patrząc sobie głęboko w oczy. Stała tuż za tobą i tuliła się do twoich pleców, otaczając cię mieszanką swoich perfum oraz owiewając twoją szyję swoim ciepłym oddechem i wtedy czułeś się tak naprawdę szczęśliwy, Bartku. Później chichotała zawzięcie, gdy droczyła się z tobą, że wasze posiłki będą teraz jedynie przybierać postać makaronu, a ty sugerowałeś pizzę na podwieczorek i sunąłeś czubkiem nosa wzdłuż jej ucha, mrucząc, że skonsumujecie ją w waszym wygodnym, wielkim łóżku małżeńskim. Pamiętałeś jak drżała pod wpływem twojego dotyku, bliskości oraz tajemniczy blask w jej oczach, gdy przyswoiła te słowa do siebie.


***


Solidnym uderzeniem z pięści nagrodziłeś żółto-błękitną Mikasę, która wylądowała na parkiecie nie po twojej myśli. Po raz kolejny chybiłeś, nie trafiając w boisko. Westchnąłeś bezradnie i sfrustrowany zagłębiłeś smukłe palce we włosach, przeczesując je. Posłałeś przepraszający uśmiech do Andersona, który ledwo co zdążył się usunąć przed pędzącą na jego piłką i opadłeś na parkiet, czując ogarniająca cię bezsilność. Dziękowałeś Bogu, że to co wyprawiałeś na boisku było jedynie jednostką treningową, a nie meczem, w którym byś zawinił.

-Bartek..-rozpoczął łagodnie trener.

-Ja wiem, ja wiem! Już wstaje, trenerze!- poderwałeś się gwałtownie z podłogi.

-Jedź do domu i uporządkuj swoje sprawy prywatne. Dopiero wtedy będziesz mógł wrócić.-oświadczył z ciepłym uśmiechem szkoleniowiec.

-Ale…

-Daj spokój. Wszyscy widzimy w jakim jesteś stanie.

-Dziękuję!


***


Podirytowana zaklęłaś pod nosem, szukając w stosie papierów tego odpowiedniego dokumentu. Twoja współlokatorka przewróciła jedynie oczami na twoje zachowanie i postawiła przed tobą kubek wypełniony parująca cieczą, spoglądając na ciebie błagalnie, abyś się na niego skusiła. Westchnęłaś jedynie i sięgnęłaś po porcelanę, zatapiając usta w gorącym napoju, który miał wykrzesać z ciebie chęci do życia. Tyle, że te nie były spowodowane nieprzespaną nocą, złym samopoczuciem czy czymś tego pokoju. Za nie odpowiadał młody, perspektywiczny siatkarz, który niebawem ponownie miał rozpocząć podbój włoskich parkietów. Wsparłaś głowę na ramieniu i wbiłeś pusty wzrok w ścianę przed sobą, uciekając myślami do osoby przyjmującego. Zastanawiało cię co teraz porabia, jak ma się z panującą pomiędzy wami sytuacją i czy w ogóle o tobie pamięta. Przecież ostatnio nie miał nawet odwagi się z tobą pożegnać. A może nie zamierzał uczynić tego celowo? Sama nie wiedziałaś. Plątanina myśli nie opuszczała cię ani na sekundę, co doskonale odzwierciedlała twoja zewnętrzna prezentacja. Skóra na twarzy przybrała blady odcień, powodując objawy u wszystkich pracowników twojego biura, w tym największe u twojej przyjaciółki. Czekoladowe tęczówki  pozbawione zostały zapału i iskierek, a uśmiech sporadycznie gościł na twoich ustach pokrytych jasną szminką. Czasami zdarzyło ci się nawet wymknąć podczas przerwy na papierosa, które rzuciłaś w pierwszej liceum, po jakże krótkiej, niezbyt namiętnej przygodzie. Byłaś zupełnie inną Sarą Zielińską, gdy przybywałaś do Zabrza niż tą jaką stałaś się z kolejnymi, mijającymi ci tutaj tygodniami. Zza oknem walały się kolorowe dywany, które usłane były liśćmi, a ty stałaś się zupełnie inną osobą wraz z przełomem pomiędzy latem a jesienią.

-Sara, do cholery. Daj sobie spokój. On ma swój własny świat.-mruknęła podirytowana brunetka, przysiadając na twoim biurku.

-Nie wierzę, że po prostu tak o mnie zapomniał.-szepnęłaś, kręcąc z niedowierzaniem głową.

-To uwierz! Pewnie już sobie przygruchał jakąś Włoszkę.-prychnęła Ada.

-On taki nie jest. Ma dystans do kobiet.

-Może przy tobie tylko grał. W każdym bądź razie daruj go sobie i zacznij żyć!-potrząsnęła tobą przy pomocy ramion.


~

Hejka! ^^
Znowu z opóźnieniem, ale cóż... Trochę tutaj nudy, bo oboje są przygnębieni, ale już w kolejnym będzie miała miejsce ich konfrontacja :D Także może będzie ciekawie, zależy jak mi wyjdzie haha :D Czuję, że te rozdziały są dobre, podobają mi się nawet, ale też mam wrażenie, że są takie puste.. Wy też to widzicie czy to tylko moje urojenia? Nie wiem co myśleć, ale cóż.. Całuję i do zobaczenia w weekend na Filipaku i może na nowości :*