Twoje błękitne tęczówki sunęły
wzrokiem po grafitowym niebie skąpanym morzem połyskujących gwiazd.
Przesiadywałeś na balkonie, izolując się od najbliższych ci osób, aby uczcić
jedną z najważniejszych chwil w twoim życiu, bowiem tego dnia na świat zesłana
została najcudowniejsza, znana ci osoba. Dzisiaj, dwudziestego dziewiątego
sierpnia, dwa dni przed końcem wakacji szkolnych, Andżelika obchodziłaby
dwudzieste czwarte urodziny. Westchnąłeś głośno, spoglądając tęskno w kierunku
nieba. Sierpniowy, orzeźwiający strumień powietrza uderzał w delikatną skórę
twojej twarzy zupełnie jak dwa lata temu, gdy przebywała tu z tobą. Bowiem rok później nie zdołała doczekać swoich
urodzin. Przerwała wówczas twoje refleksje na temat pierwszego sezonu, który
czekał cię za granicą w słonecznej Italii i ułożyła drobną dłoń na twoim
ramieniu, wręczając ci kubek wypełniony parującą cieczą. Roześmiałeś się wtedy dźwięcznie,
gdyż gorącym napojem okazało się być kakao. Spojrzałeś na nią rozbawiony,
jednak z tym wyjątkowym, zarezerwowanym tylko dla niej żarem w oczach, a ona
musnęła wówczas twoją skroń ciepłymi wargami. Rozczuliła cię tym niesamowicie,
ale totalnie roztopiłeś się, gdy wdrapała się na twoje uda i otworzyła laptopa,
odtwarzając jeden z filmików na popularnej platformie internetowej. Wtem waszej
dwójce ukazał się klip z tekstem subtelnej, melancholijnej piosenki, a ona z
rozmarzonymi, czekoladowymi tęczówkami i podekscytowaniem oświadczyła:
-Jeżeli kiedyś będziemy brać ślub
to chcę ten utwór do naszego pierwszego tańca
Wtedy twoje serce doszczętnie się
rozpłynęło, a twoje silne ramiona oplotły jej drobne ciało. Wasze oczy zastygły
wówczas w niemęczącym kontakcie wzrokowym, tocząc ze sobą rozmowę bez użycia
słów, a twarze kipiały radością, szczęściem. Wzajemnie chłonęliście
wypełniający was ocean miłości, której zwierciadłem były wasze oczy. Później
kreśliliście razem plan najważniejszej uroczystości w waszym życiu, a ty z tyłu
głowy odnotowałeś na liście zadań do wykonania kupno pierścionka, w którego
wyborze pomóc ci miał Artur. Spijałeś z jej ust słodki smak przyrządzonego
przez nią chwilę temu napoju i byłeś
najzwyczajniej w świecie szczęśliwy. Wtedy jeszcze nie zdawałeś sobie sprawy,
że to ostatnie urodziny, które spędzisz z Młynarską. Choć nie żałowałeś, że
właśnie w ten sposób je celebrowaliście. Gdybyś wiedział nie wymyśliłbyś czegoś
specjalnego, wyjątkowego, bo wystarczyło wam to, że mieliście siebie, że ona
mogła ułożyć głowę na twoim ramieniu i delektować się Bartoszem Bednorzem tylko
dla siebie. Mimowolnie wzniosłeś kąciki ust na tą myśl i upiłeś niewielki łyk
jasno brązowej cieczy, którą uraczyła cię tej pamiętnej nocy. Z głośnika
twojego telefonu wydobywała się melodia
Willow w wykonaniu Jasmine Thompson, a ty z przymknięty powiekami
odtwarzałeś jej wygląd. Przyodziana była w czarną sukienkę na cienkich
ramiączkach z wizerunkiem kwiatów, a jej włosy zaplecione były w niedbałego
kłosa. Twarzy nie pokrywał ani gram makijażu, bo przy tobie czuła się piękna
bez niego.
-Kochanie, ale ty nie widzisz, że
ona jako jedyna do niego dotarła?!- do twoich uszu dobiegł podniesiony ton
głosu matki.
Wychyliłeś się delikatnie zza wiklinowego
krzesła i dostrzegłeś sylwetkę kobiety w ogrodzie, która sączyła kieliszek
białego wina. Zdecydowanie po twoim ojcu i tobie to była jej największa miłość.
Nagle w zasięgu twojego wzroku pojawił się także ojciec, który opadł na wolne
obok niej miejsce.
-To nie znaczy, że masz ją pchać
od razu z nim przed ołtarz, skarbie.- westchnął mężczyzna.
-Za kogo ty mnie masz? –prychnęła,
upijając łyk alkoholu.- Chcę tylko dla niego dobrze. Podkreślam, że jej jako
jedynej otworzył drzwi po tej feralnej sytuacji z kadrą i z nią jako jedyne
porozmawiał.-tłumaczyła.
-Za dobrą i kochającą matkę i
żonę.- musnął jej policzek twój tata.- Widocznie odnaleźli jakoś wspólny język
i się chyba przyjaźnią.
***
Domknąłeś walizkę i pociągnąłeś
za zamek błyskawiczny. Smukłymi palcami przebiegłeś przez gęste włosy,
rozsypując je na boki i chwyciłeś w smukłą dłoń rączkę od walizki, ściągając ją
na sam parter. Pani domu momentalnie przygarnęła cię do siebie, zamykając w
matczynym, silnym uścisku. Posłałeś jej delikatny uśmiech wywołany tym gestem i
zaciągnąłeś się zapachem jej kwiatowych perfum, których używała niezmiennie od dwudziestu
pięciu lat. Uściskałeś także jej męża i rozglądając się uprzednio przez ulice
szeroką jak rzeka przebiegłeś przez nią, ciągnąc za sobą bagaż. Knykciami
uderzałeś rytmicznie w drzwi domu blondynki, wzdychając głośno nad długim
czasem oczekiwania na jej pojawienie się. Po chwili jednak ujrzałeś jej drobne
ciało okryte jedynie miękkim, przytulnym, białym szlafrokiem oraz roztrzepane, jasne
kosmyki opadające na jej ramiona. Roześmiałeś się na jej nierozgarnięty widok,
bowiem wyglądało na to, że niedawno musiała opuścić sypialnie. Na jej twarzy
jednak nie dostrzegłeś nawet namiastki wesołości czy optymizmu, jakim raczyła
cię w zbyt dużym stężeniu. Zauważyłeś natomiast jak marszczyła brwi w geście
niezrozumienia i wpatrywała się zdezorientowana w obiekt za twoimi plecami,
którym była walizka.
-Pakuj się. Lecisz ze mną do Grecji.-oświadczyłeś,
wymijając jej sylwetkę w drzwiach.
-Że co proszę?!-wrzasnęła
właścicielka lokalu, trzepocząc rzęsami.
-Mamy dwie godziny.-rzekłeś ze
stoickim spokojem, którym wydawało ci się doprowadzałeś ją do obłędu.- No
ruchy, ruchy! –klasnąłeś w dłonie, poganiając ją.- Jadłaś śniadanie?
-Nie, Bartek. Nie ma takiej
opcji!-przystanęła naprzeciw ciebie, splatając ramiona na klatce piersiowej.-
Ja mam pracę. Nie dostanę urlopu od tak. –żywo gestykulowała dłońmi, dając
wyraz swojemu niezadowoleniu. –Nie, nie jadłam.
-Zadzwoń do szefa i powiedz, że
jesteś chora. Dostaniesz kilka dni wolnego i po sprawie.
-Ugh! Nienawidzę cię, wiesz?! –
warknęła, udając się w kierunku sypialni.
-Dobrze wiemy, ze tak nie jest!-
krzyknąłeś za nią.- Kawa parzona czy rozpuszczalna?!
-Parzona i jajecznica w gratisie za te twoje pojebaństwa!
Parsknąłeś śmiechem na jej słowa,
ale posłusznie powędrowałeś do kuchni, aby przyrządzić dla niej pierwszy i
najważniejszy posiłek dnia. Wedle życzenia nałożyłeś na talerz gotową
jajecznicę, a obok niej postawiłeś kubek z aromatycznym napojem, którego woń wdarła
się do twoich nozdrzy przez co także zdecydowałeś się na dawkę kofeiny.
Słyszałeś jak blondynka zaklinała pod nosem, gdy biegała od łazienki do pokoju
w szlafroku. Ty natomiast spoczywałeś na kanapie z wyciągniętymi przed siebie
nogami i popijałeś gorący napój. Proponowałeś jej swoją pomoc, ale oberwałeś
jedynie za niespytanie jej o zdanie oraz zostałeś zwyzywany od nieproduktywnych
kretynów, którzy wpakowali by jej co bądź do walizki. Bezbronny uniosłeś dłonie
w geście obrony i poderwałeś się z sofy, gdy twoja towarzyszka była gotowa.
-Pięknie!- potargałeś jej
idealnie ułożone włosy.- No to teraz na lotnisko do Warszawy i przygodę czas
zacząć!
🌊
Hello! ^^
Trochę się z tym rozdziałem namęczyłam, ale podoba mi się jak wyszło :3 Bartek ciągle daje się wspomnieniom, ale dzięki Sarze jakoś się trzyma, a teraz jeszcze razem spędzą wakacje ;) Jak myślcie to zacieśni ich więź i pomoże Bartkowi? Rodzice już widzą, że sąsiadka dobrze na niego wpływa, a czy on sam zdaje sobie z tego sprawę? Całuję i do zobaczenia za tydzień! ;*
Ta piosenka <33
OdpowiedzUsuńBartek wspomina ostatnie urodziny Andżeliki, które mieli okazję wspólnie spędzić i nie dziwię, że popadł w taki nastrój. Jej wiek... Co to za wiek do umierania :( Strasznie to było smutne, a moment w którym jego ukochana powiedziała o piosence do pierwszego małżeńskiego tańca mną wstrząsnął. Życie jest cholernie niesprawiedliwe. Trzeba jednak jakoś próbować żyć dalej i radzić sobie z otaczającą rzeczywistością, a Sara idealnie pomaga w tym Bartkowi. Też chcę taką niezapowiedzianą wizytę i informację o słonecznych wakacjach haha :D Oby dobrze się bawili :)
Pozdrawiam ;*
Piękna jest ❤️ Cóż, obydwu przytrafiła się tragedia😭 Stara się podnosić, ale to na pewno nie jest dla niego łatwe 🤪 dziękuję ❤️
Usuń