Wbiłeś wzrok w ekran telefonu,
sunąc po nim opuszkiem palca, aby z playlisty popularnego portalu muzycznego wybrać odpowiedni utwór.
Po chwili w twoich bezprzewodowych słuchawkach rozbrzmiewała energiczna
melodia, która skutecznie miała pobudzić twoje ciało wraz z umysłem do
aktywności fizycznej. Uparcie odtwarzałeś schemat rozgrzewki wypracowany przez
ciebie na dystansie kilku minionych lat, choć twoje nastawienie psychiczne
podpowiadało ci, aby zostać w domu i odpuścić sobie chwytanie promieni
lipcowego słońca, lecz skoro już trener zauważył w tobie potencjał i
przydatność na ten jakże wyczerpujący maraton kadrowy zdecydowałeś się w pełni
wykorzystać tą szansę. Poświęciłeś kilka minut każdej partii mięśni, która była
niezbędna do rodzaju wysiłku na jaki się zdecydowałeś i podreptałeś do bramki, zmieniając
towarzysząca ci piosenkę na bardziej preferowaną. Gdy twoje stopy znalazły się
za posesją rodziców przesiąknięte błękitem tęczówki natrafiły na czarne BMW,
przy którego bagażniku widniała drobna, kobieca sylwetka. Zmarszczyłeś brwi,
bowiem dom usytuowany naprzeciwko twojego rodzinnego azylu nie był
zamieszkiwany od trwałego czasu. Państwo Adamiak opuścili go zeszłego lata, ale
jak spostrzegłeś ktoś wreszcie zawiesił na nim oko. Przedstawicielka płci
pięknej, której dotąd tu nie widziałeś, przytrzasnęła klapę od bagażnika samochodu i wtedy jej twarz zwróciła
się ku tobie. Blondynka zdecydowanie nie radziła sobie z nadmiarem rzeczy jaki
znalazł się w jej dłoniach, dlatego też rozglądając się uprzednio przez ulice
przebiegłeś na drugą stronę i pokręciłeś z dezaprobatą głową, wyrywając z jej
drobnych dłoni siatki z produktami spożywczymi.
-Pomogę.- oświadczyłeś, posyłając
jej lekki uśmiech.
Nieznajoma skinęła głową bez
słowa i rozwarła przed tobą drzwi, instruując cię gdzie powinieneś umieścić jej
zdobycze z supermarketu. Posłusznie opuściłeś je na blat stołu w kuchni i
skierowałeś na nią swój wzrok. Delikatne rysy twarzy otulone były jasnymi
kaskadami lejącymi się na jej chude ramiona, a brązowe, duże oczy emanowały
ciepłem i skryte były pod wachlarzem czarnych, długich rzęs. Musiałeś przyznać,
że twoja nowa sąsiadka była naprawdę urodziwa. W umyśle już odtwarzałeś
prawdopodobne teksty kolegów z kadry, gdy zagaisz tylko o nowej dziewczynie z sąsiedztwa. Miałeś ochotę się roześmiać, ale zapewne kobieta uznałaby to za dziwne, zważając na to, ze nic nie powiedziałeś.
-Dziękuję ci bardzo za pomoc.-
łagodny, melodyjny głos otulił twoje uszy, a jej usta wyposażone zostały we
wdzięczny uśmiech.- Sara.- rzuciła, wysuwając w twoim kierunku drobną dłoń.
-Bartek.- rzekłeś, ściskając jej
rękę przez swoją.- Nie ma sprawy.- wzruszyłeś ramionami.- Jesteś tutaj nowa?- posłałeś
jej lekki uśmiech.
-Owszem. Wprowadziłam się
wczoraj.- odparła, opierając się nonszalancko o jedną z szafek.
-Gdybyś czegoś potrzebowałam to
jestem po drugiej stronie.-zaśmiałeś się.- Chętnie bym porozmawiał, ale właśnie
miałem iść pobiegać. -poczułeś lekkie zakłopotanie tym, że tak szybko chciałeś ją opuścić.- Także do zobaczenia może później.-puściłeś jej oczko.
Nim się obejrzałeś a zostałeś
przez nią odprowadzony do drzwi i zaproszony na wieczorną herbatę. Ochoczo
przystałeś na jej propozycję, gdyż wydawała się naprawdę interesująca osobą,
ale z drugiej strony zalały cię wyrzuty sumienia. Dotąd nie kontaktowałeś się z
żadną kobietą i czułeś się nie fair stosunku do Andżeliki, choć to wydawało ci się odrobinę niedorzeczne, gdyż ona nie stąpała już po tym świecie. Otoczyłeś się murem obronnym, co było skutkiem tragedii mającej
miejsce ponad rok temu. Nie potrafiłeś po prostu przebywać w towarzystwie innej
kobiety po tym feralnym wydarzeniu. A może nawet nie starałeś się to czynić? Na dodatek Sara była blondynką podobnie jak
Andżelika i nieco dobijał cię ten fakt, gdy na nią spoglądałeś, bowiem przez twoją głowę przewijał się obraz twojej ukochanej. Pokręciłeś
stanowczo głową, łaknąc odpędzić od siebie natarczywe myśli i poderwałeś się do
truchtu, uruchamiając aplikację upamiętniającą osiągane przez ciebie wyniki.
Przymknąłeś powieki, rozkoszując się błogim uczuciem subtelnego wiatru, który
owiewał twoją twarz oraz ciało. Rytmicznie uderzałeś stopami o powierzchnię chodnika i skręciłeś w prawą stronę. Rozpędziłeś się,
pobudzając mięśnie do większej pracy. Po chwili ponownie zwolniłeś tempo i
uraczyłeś odrobiną uwagi to przywołujące sterty wspomnień miejsce. Znienawidzone
przez ciebie jezioro. W głowie mimowolnie odtworzyłeś wizję okręcanej wokół
własnej osi blondynki, której ciało okrywał jedynie materiał bikini. Westchnąłeś
głośno i zwiększyłeś szybkość, narzucając organizmowi większe obroty, chcąc
pozbyć się z głowy tych pogarszających twój stan psychiczny obrazków. Choć kogo
ty oszukiwałeś, Bartku. Te widoki jedynie dobijały cię ostatecznie do dna czy zwieńczały
twoje pozbawione sensu życie. Nawet biało-czerwona koszulka meczowa z numerem
dwadzieścia dwa nie była w stanie stuprocentowo nakierować twojego życia na jakąkolwiek ambicje. Reprezentacja Polski nie była już priorytetem jak wcześniej. Choćby podczas obecności na parkiecie przy tysiącach kibiców, skwarze na trybunach twój tor myśli ocierał się o nią. Nigdy nie umiałeś całkowicie pozbyć się jej z myśli. Nie posiadałeś już zarysów przyszłości w swoim umyśle jak niegdyś miałeś
ich nadmiar, gdy obok ciebie widniała roześmiana Andżelika. Wypuściłeś
powietrze ze świstem, przystając na moment i chwyciłeś się swoich włosów, czując
otulający twoje ciało obłęd.
-Nie radzę sobie, kochanie.- wypowiedziałeś
łamiącym się głosem.- Nie radzę sobie bez ciebie.- szepnąłeś, a powierzchnia
twoich oczu stała się lustrzana.
Zadarłeś głowę i spojrzałeś w
błękitne niebo, wykonując niemy błagalny gest o pomoc. Doznawałeś z nią dziwnego powiązania. Miałeś jakieś cholernie dziwne przeczucie, że cię obserwuje, widzi
i stara wspierać, kiedy o to prosisz. Także teraz o to upraszałeś. Po chwili
dziwnym trafem stan niemocy minął, a twój umysł ponownie nakazał ci się zaprzeć
i ukończyć zamierzony dystans jaki narzuciłeś sobie przed opuszczeniem domu.
Truchtałeś otulony brzmieniem ulubionych utworów, które zalewały cię sporymi
pokładami motywacji oraz energią na kolejne metry. Na ostatecznym odcinku
poderwałeś się do sprintu i z płytkim oddechem wkroczyłeś do wnętrza budynku, w
którym się wychowałeś. Otarłeś dłonią kropelki słonego potu błądzące po twoim
czole, gasząc jednocześnie pragnienie jakie narastało w tobie z każdym
pokonanym kilometrem. Sok pomarańczowy skutecznie cię orzeźwiał, wypełniając
potrzebę przyswojenia płynów po treningu.
-Bartuś, widziałeś?- zagaiła do
ciebie kobieta przekraczająca próg kuchni.- Mamy nową dziewczynę na osiedlu.-
oświadczyła, przyglądając ci się uważnie.
-Wiem, mamo.- odparłeś,
odstawiając napój do lodówki.- Miałem ją już okazję poznać. Ładna.-skwitowałeś
promiennym uśmiechem.
-Dobrze, że ci się spodobała, bo
właśnie miałam zasugerować byś może z tego faktu skorzystał.- mrugnęła do
ciebie porozumiewawczo.
-Mamo, daruj sobie.- powiedziałeś
chłodno.
-Bartek, nie możesz wiecznie opłakiwać
straty Andżeliki.- westchnęła rodzicielka.
-Myślisz, że tak łatwo jest po
prostu żyć normalnie po tym co się wydarzyło?!- parsknąłeś, kręcąc z
niedowierzaniem głową.- Będę u siebie, ale nie wchodź, jeśli to niekonieczne.- dodałeś
cierpko.
-Bartek!- jęknęła bezradnie.
🌊
🌊
Hello! ^^
Miałam to wrzucić równo o 12 w nocy, by rano było co czytać, ale za namową pewnej Pani dodaje Wam ten rozdział świeży niczym bułeczka, bowiem pisany w nocy już teraz :D Ogólnie to właśnie o północy będę publikować nowe części na obecnych historia, gdy tylko będę miała zapas. Jeśli nie to może to mieć miejsce w ciągu dnia jak każdy normalny człowiek robi :D Ja lubię to uczucie, kiedy budzę się, a tu spam powiadomień z Wattpada czy bloga ^^ Ten rozdział jest dla mnie troszeczkę pusty, ale cóż początku bywają trudne. Chciałam zobrazować sytuację mentalną Bartka oraz wpleść naszą główną bohaterkę ^^ Mam nadzieję, że się to Wam spodoba, bo ja ogólnie jetem zadowolona ;3 Całuję i do zobaczenia tutaj za tydzień, a jutro na Bartku ( o 12 jak wspomniałam :D ) ;*